Warszawa, Białołęka. Zabójstwo siostry i jej syna. Jarosław K. skazany na dożywocie
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga nie miał złudzeń co do winy Jarosława K., oskarżonego o podwójne morderstwo. Zbrodnia, która wstrząsnęła Warszawą, była wyjątkowo brutalna i, jak uzasadnił sędzia Sławomir Bielecki, pozbawiona jakiegokolwiek uzasadnienia.
Do tragedii doszło w lutym 2023 roku w domu przy ul. Nowodworskiej. Policja, powiadomiona przez zaniepokojonych sąsiadów o braku kontaktu z lokatorami, wkroczyła do środka przy pomocy strażaków. Na miejscu znaleziono ciała 50-letniej Anny K. i jej 22-letniego syna Wiktora. W salonie, z podciętymi żyłami, siedział Jarosław K. Mężczyzna został natychmiast przewieziony do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili, że jego obrażenia były powierzchowne i wskazywały na próbę upozorowanego samobójstwa.
Śledztwo ujawniło przerażające szczegóły zbrodni. Jarosław K. najpierw zabił swojego siostrzeńca, zadając mu ciosy tępym narzędziem w głowę. Kilka godzin później zaatakował siostrę siekierą, gdy wróciła z pracy. Po dokonaniu morderstw Jarosław K. zachowywał się w sposób, który zdaniem biegłych sugerował brak empatii i zimną kalkulację – poszedł na zakupy, kupił alkohol, a nawet wybrał się do kina.
Proces rozpoczął się pod koniec 2023 roku. Jarosław K. odmawiał składania zeznań, nie wyjaśnił też motywów swojego działania. W ostatnim słowie wyraził jedynie żal, że "naraził brata na nieprzyjemności". Sąd, po zapoznaniu się z opiniami biegłych, ustalił, że oskarżony działał z premedytacją, a jego motywem mogły być rodzinne konflikty związane z podziałem majątku oraz zazdrość wobec siostrzeńca.
Sędzia Sławomir Bielecki podkreślił, że rzadko spotyka się sprawy o takiej skali brutalności. Wyrok – dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 45 latach, pozbawienie praw publicznych na 10 lat oraz zadośćuczynienie dla bliskich ofiar w wysokości 220 tys. zł – uwzględniał także wyjątkową determinację i brak skrupułów oskarżonego. Jedyną okolicznością łagodzącą była jego dotychczasowa niekaralność, która jednak – jak zaznaczył sąd – nie miała większego znaczenia wobec skali zbrodni. − Nawet ja przez ponad 30 lat sądzenia spraw karnych po raz pierwszy spotkałem się z aż taką brutalnością. Wydałem wyroki w kilkudziesięciu, jak nie więcej, zabójstwach. Ale tak brutalnego jeszcze nie spotkałem − podsumował sędzia.