- To takie symboliczne podsumowanie naszej dotychczasowej pracy. Mocny akcent na zakończenie pierwszego etapu pracy. I sygnał, że moja prezydentura będzie aktywna. Że można, a nawet trzeba Warszawą zarządzać z poziomu ulicy a nie tylko ratusza. Ja już byłem we wszystkich dzielnicach, w niektórych kilkakrotnie, za mną 140 spotkań. Chcę być blisko mieszkańców, przedstawić efekty konsultacji i pokazać, że każda z dzielnic ma własne atuty i problemy - mówi Rafał Trzaskowski.
Dziennikarze „Super Expressu” towarzyszyli kandydatowi przez cały dzień, od wyjścia z domu, do ostatniej wizyty w w dzielnicy.
Wystartował o godz. 5.30 metrem z Ursynowa. Później był głównie bus (wyśmiewany przez politycznych rywali, ale bez niego nie dałoby się objechać tylu spotkań w jeden dzień) i symbolicznie: autobus, tramwaj i rower. Bus – to kuluary. Tu można podpytać kandydata o prywatne życie. - W domu panuje absolutne równouprawnienie czyli żona rządzi. Ja lubię gotować. Jedno czego nie robię, to nie prasuję! Bo po prostu nie umiem. Jak już się do tego zabieram, to prasuję tylko tył i mankiety koszuli – zdradza Rafał Trzaskowski dziennikarzom. Opowiada o urlopach w Alpach. Pasji do nart i deski surfingowej. Po tym, jak w Wesołej na placu zabaw umiejętnie rzuca kulą do gry w bule, wywiazuje się cała dyskusja o pasji do sportu. I znów kończy się na tym, czego polityk nie lubi. - Nie znoszę biegania bez celu. Więc jogging to nie dla mnie – kwituje.
W busie przed każdym wyjściem na spotkanie z lokalnymi działaczami Trzaskowski czyta przegląd najważniejszych spraw w danej dzielnicy, opracowanych przez sztab. Przygotowuje się.
W każdej dzielnicy spotyka się z burmistrzem albo radnymi, którzy przedstawiają mu jakiś wybrany problem.
Na Wilanowie na przykład spotkanie dotyczyło m.in. zablokowanej przez wojewodę budowy skrzyżowania Relaksowej i Wąwozowej. W Rembertowie - korków, tunelu pod torami i budowy łącznika z Wesołą. Na Kopcu Powstania Warszawskiego burmistrz Mokotowa opowiadał Trzaskowskiemu o terenach rekreacyjnych, które powstaną wokół kopca. Na Targówku - wizyta na budowie stacji metra Trocka. Kandydat w pomarańczowej kamizelce, traperkach i kasku przemierzał żwawym krokiem betonowe podziemne korytarze. By niemal chwilę później – w Bielańskim Ośrodku Kultury - przywdziać kurtkę ochronną pszczelarza. Więcej przebieranek nie było.
Na Pradze-Północ natomiast doszło do jednego z nielicznych starć z mieszkańcami. Jedna z pań obecnych na spotkaniu ostro zaoponowała przeciwko planom budowy wielkiego kompleksu sportowo-rehabilitacyjnego na Namysłowskiej. - A co będzie z bazarem? Tu mieszkają starzy ludzie! Ten bazar żywi wielu z nich! - zaatakowała kandydata.
- Znajdzie się tu miejsce i dla starszych osób a bazarek przeniesie się w inne miejsce - wybrnął Trzaskowski.
Wspomagała go lokalna liderka PO Alicja Dąbrowska. - Na bazarze dziś króluje przeterminowane jedzenie. Nie boi się pani tego kupować? - przestrzegała.
Działacze PiS śledzili kroki rywala. Dwóch radnych z PiS siadło przy stoliku w Promie Kultury na spotkaniu z mieszkańcami Pragi. Fotografowali go jak wsiadał do autobusu miejskiego i do tramwaju. Jego całodniowa wycieczka była obszernie komentowana w internecie. Trzaskowski przyjmował to z dystansem. Czasem nie wytrzymywał i komentował.
- Podróżujemy dziś różnymi środkami transportu jak zwykli warszawiacy - tłumaczył kandydat. Miał jednak łatwiej niż ci zwykli mieszkańcy. Nie gubił się, nie musiał sprawdzać rozkładu jazdy. Wszystko było zaplanowane niemal jak w zegarku przez jego współpracowników. A gdy z Żoliborza na stadion Polonii przy Konwiktorskiej przyjechał rowerem Veturilo, działacze PO przechwycili natychmiast jednoślad i odjechali odstawić go na stojak.
Taki maraton był więc nie tylko sprawdzianem wytrzymałości samego kandydata, ale także testem sprawności organizacyjnej całej ekipy, która walczy o zwycięstwo Trzaskowskiego w wyborach. Bo zorganizować spotkania na konkretne godziny w 18 dzielnicach nie jest tak łatwo. Jeszcze trudniej pilnować, by te terminy zostały dotrzymane.
Ekipę widać było zawsze obok kandydata. Dwie dziewczyny – Natalia i Magda - obsługują portale społecznościowe, nagrywają wypowiedzi Trzaskowskiego na kamerę. Śledzą wpisy. - Każdorazowy nasz wpis na facebooku czy twitterze wymaga akceptacji Rafała. No, chyba, że to on sam twittuje – wyjaśniają.
Konrad i Lech czuwają nad tym, by każde spotkanie nie przeciągało się zanadto. - Kończymy. Wychodzimy – pada dyskretna komenda, gdy już coś trwa za długo.
Po objeździe kilku pierwszych dzielnic Trzaskowskiemu udaje się nawet wygospodarować blisko godzinę nadmiaru. Szybko jednak zastępuje go niedoczas. I tak będzie do końca dnia.
Wizyta w TVN w programie Fakty po Faktach, gdzie Trzaskowski komentuje m.in. zmiany kandydata na prezydenta Wrocławia, zmusza ostatecznie do skorygowania wieczornego harmonogramu. Puentą miała być konferencja na Ochocie. Ale jest zmiana. Najpierw Ochota. Komunikat do kamer.
A do ostatniej dzielnicy – Włochy, docieramy chwilę przed północą. Ekipa Trzaskowskiego nie ukrywa, że jest już porządnie zmęczona. - Ale nie ma to jak zmęczyć dziennikarzy! – śmieje się kandydat.
Sprawdzam licznik kroków, które wykonaliśmy z ekipą Trzaskowskiego. Wychodzi ponad 22 tysiące. Czyli prawie 16 kilometrów piechotą!