Patomorfolodzy aż przez 5 godz. badali ciało Dawida. Ich ustalenia są zatrważające, aż trudno w nie uwierzyć. – Oględziny i sekcja zwłok wykazały liczne rany kłute klatki piersiowej. Zostały zadane narzędziem ostrym. Warunki takiego narzędzia spełnia m.in nóż – podał wczoraj Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
– Na to, że sprawca działał w silnych emocjach, wskazują liczne ślady po uderzeniach ostrym narzędziem na foteliku chłopca. Ojciec, uderzając nożem, często nie trafiał – dowiedzieliśmy się od osoby znającej kulisy śledztwa.
Prokuraturze udało się też odtworzyć ostatnią drogę Dawida z ojcem. Wiedzą już na pewno, że Paweł Ż. zabił syna w samochodzie. – Świadczą o tym ślady krwi na foteliku, tapicerce i podłodze – powiedział prokurator Łukasz Łapczyński.
Stało się to na trasie między Warszawą a Grodziskiem, ale śledczy nie wiedzą dokładnie, w którym miejscu. Być może, jak wskazywał w swojej wizji Krzysztof Jackowski, śmiertelne ciosy ojciec zadał dziecku w okolicach cmentarza żbikowskiego, który znajduje 300 m od łąki, na której w sobotę policjanci odnaleźli ciało chłopca.
Gdy Dawidek konał, ojciec pojechał z nim na autostradę A2 w okolice węzła Pruszków, zatrzymał auto na poboczu i wyniósł ciało w zarośla za ekranami akustycznymi. Czy płakał, kiedy niósł na rękach bezwładnego, skrwawionego Dawida, tak jak to zobaczył w swoim widzeniu Krzysztof Jackowski?
Wydarzenia z 10 lipca okazały się gorsze niż najczarniejszy sen. Przez kilka najbliższych dni rodzina, z mamą Dawidka na czele, będzie musiała otrząsnąć się z szoku i znaleźć w sobie siły, by zorganizować dziecku ostatnie pożegnanie.