- Staliśmy na stacji w Legionowie, nagle zauważyłam, że na tak zwanym międzytorze w poprzek leży człowiek! Nogi miał na jednej szynie, głowę na drugiej. To był tor dalekobieżny. Wiedziałam, że za chwilę będzie jechał nim „pośpiech”. Serce mi zaczęło walić jak szalone - powiedziała "Super Expressowi" Dorota Nosarzewska, kierowniczka pociągu SKM, która podbiegła do mężczyzny i próbowała przekonać by zszedł z torów. - Była z nim jeszcze druga kobieta. Oboje byli pijani albo pod wpływem jakiś środków. On nie chciał słuchać. Dopiero jak powiedziałam żeby zrobił to dla mnie to nagle się podniósł. Dosłownie dwie, może trzy minuty później przejechał "pośpiech" - dodała pracownica kolei.
Kobieta nie jest jedynym stołecznym bohaterem. Mrożącą krew w żyłach historię opowiedział nam też dyżurny stacji pracujący w metrze. Marcin Cieślak otrzymał od dyspozytora ruchu informację o mężczyźnie, który zasłabł na peronie. Sprawa okazała się bardzo poważna. - Jak dotarłem na miejsce, okazało się, że on jest już siny. Widać było, że ewidentnie brakuje mu tlenu. Bez zastanowienia przystąpiłem do masażu serca. Po chwili pojawiła się jedna z pasażerek, która przyniosła mi AED - czyli defibrylator, który dokonał automatycznego strzału impulsem elektrycznym. Dzięki temu udało się go uratować - opowiedział dyżurny.
Polecany artykuł:
Niesamowitą empatią do drugiego człowieka wykazała się również pracownica przewoźnika autobusowego Arriva. - Wieczorem wsiadła do mnie starsza pani. Przejechała całą trasę i na krańcu wysiadła. Była jakaś zagubiona. Nie wiedziała, gdzie jest i co ma robić. Do tego była w kapciach i piżamie. Wiedziałam, że coś jest nie tak - stwierdziła kierująca autobusem, która zabrała zbłąkaną staruszkę z powrotem do pojazdu i zadzwoniła na numer alarmowy. - Jak czekałyśmy na policję, to w rozmowie z kobietą okazało się, że jej syn jest prawnikiem. Wpisałam jego imię i nazwisko do przeglądarki internetowej i "na czuja" wybrałam numer. Okazało się, że trafiłam. Pan był zdziwiony i nawet nie wiedział, że jego mama wyszła z domu - dodała. Staruszka ogrzała się w policyjnym radiowozie, gdzie poczekała na przyjazd syna.
Polecany artykuł:
Takie i kilka innych historii co roku dzieją się na ulicach Warszawy i okolic. Stołeczny ratusz już po raz trzeci docenił takich cichych bohaterów, przekazując im statuetki "osobowości WTP przyjaznej pasażerom" i wręczając drobne upominki. - Warszawski Transport Publiczny to przede wszystkim ludzie. A państwo wykazali się zaangażowaniem, empatią i troską. Bardzo się cieszę, że dziś jest okazja, by państwu podziękować - mówił prezydent Rafał Trzaskowski, który osobiście wręczył nagrody pracownikom miejskich spółek.