Policjanci zajęli produkty Jerzego Zięby
W kwietniu 2019 roku policja i prokurator weszli do magazynu firmy Jerzego Zięby. Stało się to na podstawie zawiadomienia, które złożył Bartłomiej Chmielowiec – Rzecznik Praw Pacjenta. Według niego słynny propagator terapii niekonwencjonalnych wprowadził do obrotu produkty lecznicze bez wymaganych zezwoleń. Tego dotyczył też akt oskarżenia, który wystosowała prokurator Ewa Kiec.
Pierwsza rozprawa w sądzie rejonowym Warszawa-Śródmieście
W czwartek, 30 marca, Zięba stanął w tej sprawie przed sądem rejonowym dla Warszawy Śródmieścia i od razu podkreślił, że chce, żeby media podawały jego nazwisko i nie zasłaniały twarzy. Potem oddał głos swojemu obrońcy, który jeszcze na etapie wniosków formalnych wypunktował serię błędów dokonanych w akcie oskarżenia. - W treści zarzucono konkretne działanie sprawcze w postaci wykonywania działalności gospodarczej związanej z obrotem produktami leczniczymi, w sytuacji kiedy w okresie objętym zarzutem tego typu zachowanie nie byłoby analizowane. Faktem natomiast jest, że obowiązywała wówczas ustawa prawo farmaceutyczne, która analizowała odmienne zachowanie – podejmowanie działalności – zaczął mec. Krzysztof Ways, który podkreślił, że wykonywanie, a podejmowanie działalności to dwie różne rzeczy, które jasno rozdziela prawo. - Podejmuje się coś raz, wykonuje się w jakimś okresie czasu. Biorąc pod uwagę taką konstrukcję aktu oskarżenia, trudno ustalić tak naprawdę jaki jest zarzut, przed którym się mamy bronić – dodał adwokat.
Brak tożsamości czynu
Mecenas sięgnął też do treści zarzutów, które były ogłoszone przed sporządzeniem aktu oskarżenia. - Tu mamy kolejną niespodziankę. Okazuje się, że pierwotny zarzut wskazywał na to, że prokurator zarzuca podejmowanie działalności. I nagle, jak królik z kapelusza wyskakuje nam w akcie oskarżenia wykonywanie działalności. Czyli mamy brak tożsamości czynu zarzucanego z czynem objętym aktem oskarżenia – wypunktował Krzysztof Ways.
To nie leki, to suplementy diety
Kolejną kwestią sporną jest to, o handel jakimi produktami firma Jerzego Zięby jest w ogóle oskarżona. - One nie pokrywają się z produktami objętymi z aktem oskarżenia. Pojawia się dwanaście dodatkowych produktów, których nie było w zarzutach. Nie może być tak, że komuś stawia się zarzut kradzieży mercedesa, a w akcie oskarżenia mówi się, że oprócz mercedesa ukradł jeszcze fiata, renault i audi – porównywał ironicznie mecenas i ciągnął dalej punktowanie błędów w akcie oskarżenia twierdząc, że produkty Jerzego Zięby nie są w ogóle leczniczymi – co zarzuca mu prokurator – a jedynie suplementami diety. - Wyobraźmy sobie, że tego typu definicję wprowadzilibyśmy do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii… definicja narkotyku, to byłoby to, co deklaruje diler, a w rzeczywistości okazuje się, że w torebce był cukier puder. To by oznaczało, że na gruncie prawa karnego, oskarżeni odpowiadaliby za posiadanie cukru pudru, a nie narkotyku – porównywał Krzysztof Ways.
Główny Inspektor Sanitarny nie miał zastrzeżeń
Obrona podkreślała też, że produkty oferowane przez oskarżonego były zgłoszone do Głównego Inspektora Sanitarnego i zaakceptowane bez żadnych zastrzeżeń. - W tej sprawie nigdy GIS nie wniósł zastrzeżeń co do treści składanych powiadomień. Nie miał żadnych wątpliwości, co do składu jakościowego i ilościowego, żeby stwierdzić, że są to suplementy diety – dodał mecenas Piotr Wanic, który podkreślił, że w przeciwnym razie GIS musiałby wszcząć wszelkie procedury weryfikacyjne i przede wszystkim wstrzymać lub zakazać obrotu produktów, do wyjaśnienia sprawy. - Jeśli przyjęlibyśmy nawet, że zarzuty postawione w akcie oskarżenia są zasadne, to musielibyśmy wszcząć postępowanie wobec Głównego Inspektora Sanitarnego o zaniechanie obowiązków – dodał Piotr Wanic.
Jakość dowodów jest marna
Obrońcy stwierdzili, że sprawa powinna zakończyć się umorzeniem lub zwrotem do prokuratury. - Nawet jak byśmy przystąpili do analizy dowodów, to ich jakość jest tak marna, że byłaby to strata czasu – podsumował mecenas Krzysztof Ways.
Rozprawa odroczona
Prokurator zaskoczona wnioskami obrońców nie chciała ich komentować. Poprosiła o czas na pisemne ustosunkowanie się. Sędzia odroczyła więc rozprawę do 1 czerwca.