Koszmar za wschodnią granicą trwa. W czwartek nad ranem wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę. Naszych sąsiadów z łóżek wyrwał huk wybuchów i donośny dźwięk syren alarmowych. Jarosława Kulykowska (23 l.), która mieszka ze swoimi rodzicami i młodszym bratem w Gola Prystań, opisuje to, co wydarzyło się z samego rana w czwartek.
– Pierwszy wybuch w Chersoniu było widać w naszej okolicy. To był pierwszy atak na nasz kraj. Mieszkamy po drugiej stronie Dniepru, we wschodniej części Ukrainy i wszystkie wybuchy widzieliśmy z naszego mieszkania – mówi Jarosława.
Od samego rana od godziny 7 (24 lutego) ludzie zaczęli wyjeżdżać z 14-tysięcznego miasteczka Jarosławy. Część obywateli została jednak na miejscu, w swoich domach. Teraz jedynie co mogą robić, to po prostu czekać: na pomoc, ratunek, wyzwolenie lub wygraną ukraińskich armii. Mieszkańcy miasteczka Hoła Prystań mają nadzieję, że w najbliższych dniach wojska rosyjskie wycofają się z ich terytorium.
Czytaj również: Wojna w Ukrainie. Jewgienij z Wołynia: Wracam po żonę i córeczkę
- W piątek (25 lutego) spaliśmy na podłodze w kuchni, baliśmy się. Śniadanie jedliśmy w piwnicy, bo całą noc słyszeliśmy wybuchy w okolicy. Nasza armia ukraińska całą noc walczyła o most łączący malutką miejscowość obok nas, Aleszki i Antoniwkę, która jest obok Chersonia. Wcześniej ten most należał do Rosji, jednak naszym żołnierzom udało się go przejąć - relacjonuje dalej. - Teraz żadnej opcji ucieczki nie mamy. Jesteśmy uwięzieni. Jeszcze wczoraj przed godziną 10 most działał, ale później zaczęła się walka - opowiada.
- Moim zdaniem wojska ukraińskie powinny wysadzić most. Wtedy zostałaby zablokowana jedyna droga dostępu dla wojsk rosyjskim do Chersonia. To jest punkt strategiczny dla naszego wroga.
Sytuacja jest dramatyczna. Jarosława poinformowała nas, że jej mama otrzymała telefon od Rady Miejskiej z tragiczną wiadomością.
- Dzisiaj (25 lutego) o godzinie 18 będą zbierać wszystkich mężczyzn z okolicy, by pilnowali miasta przed wrogimi wojskami - dodała Jarosława. - Ale musimy trzymać się razem! Nie wiemy, co będziemy jutro, nie wiemy, co będzie za godzinę. Jednak wierzę w to, że będzie dobrze - skwitowała.
Wojna w Ukrainie
Wojskie rosyjskie zaatakowały z trzech stron. Atak szedł z powietrza, lądu i wody. Chociaż jeszcze dzień wcześniej świat zasypiał z nadzieją, że do rozlewu krwi w Ukrainie nie dojdzie, nadzieja ta prysła, jak bańka mydlana.