Śmiertelny wypadek na Woronicza przy ul. Spartańskiej wywołał dyskusję o bezpieczeństwie pieszych na zebrach w stolicy. − Miasto w pełni współpracuje z policją. Nie tylko w kwestii wyjaśnienia tej sprawy, ale kolejnych działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa i bezwzględnego tępienia łamania prawa. Ale nawet najbezpieczniejsza infrastruktura może nie uchronić przed bezmyślnością na drodze i piratami drogowymi − skomentował sytuację po wypadku prezydent Rafał Trzaskowski.
Ale już w 2017 roku ratusz − jako jedyne miasto w Polsce − miał przygotowany audyt blisko 500 przejść, na których należy wdrożyć jakieś zmiany, by poprawić bezpieczeństwo pieszych. Zebra na Woronicza do tej pory tych zmian się nie doczekała.
− Ratusz doskonale wiedział, że przejście dla pieszych przy ulicy Woronicza jest skrajnie niebezpieczne. W 2020 roku społeczność podstawówki przy Spartańskiej zgłaszała, że dzieci idące do szkoły muszą przejść przez czteropasmową ulicę Woronicza, na której są aż trzy przejścia dla pieszych bez sygnalizacji świetlnej − zwraca uwagę Maciej Saja, działacz stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, które po wypadku przypomniało o miejskim audycie.
Eksperci ocenili to przejście na zero, co oznacza zero bezpieczeństwa. Zalecili montaż sygnalizacji. Ale tej nie ma do dziś. − We wrześniu odbieramy dokumentację projektową dla przebudowy tego przejścia. Zakłada ona montaż sygnalizacji świetlnej − mówi Jakub Dybalski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Wcześniej miasto doświetliło tylko ten rejon. Tylko na Mokotowie eksperci wyznaczyli 14 przejść grozy z oceną bezpieczeństwa – zero. Od 2017 r. nie poprawiono również bezpieczeństwa na przejściu przez tory oraz jezdnię przy skrzyżowaniu Rakowieckiej i Łowickiej, ani przy skrzyżowaniu Cybernetyki i Komputerowej. − Te skrzyżowania to tykające bomby. Wzywamy miasto do rozbrojenia ich – apeluje radny Mokotowa Jacek Grzeszak.