Decyzja czy zabrać rowerzystę ze sprzętem w pierwszej kolejności w miejsich autobusach należy do kierowcy. Ten musi przeanalizować wiele czynników: liczbę osób, widoczność wnętrza pojazdu czy też model roweru, ponieważ w przypadku gwałtownego hamowania rower może wjechać bądź polecieć na pasażerów. Początkowo nikt nie miał pretensji do starszego pana. Awantura rozgorzała w momencie, w którym na jednym z przystanków do środka chciała wejść matka z dzieckiem w wózku. Poproszono wtedy mężczyznę o opuszczenie zajmowanego przez siebie miejsca. Staruszek oznajmił jednak, że śpieszy się do lekarza i ani myśli ustąpić jej miejsca.
Gdy jeden z mężczyzn postanowił gwałtowniej zareagować, emeryt zagroził, że jest skłonny "się prać", a gdy ten wyciągnął telefon stwierdził, że on zaraz "wyciągnie pistolet". Gdy mężczyzna siłą chciał wyrwać mu rower, doszło nawet do delikatnych rękoczynów. 90-latek twierdził, że chce czekać na przyjazd policji, która wyjaśni sprawę, co tylko irytowało pozostałych pasażerów, którzy chcieli już ruszyć w dalszą podróż. Gdy padł argument, że również kierowca stoi, ponieważ czeka na opuszczenie przez niego pojazdu, ten niezrażony twierdził, że on "się nie zna i ja nie wyjdę aż do wieczoru".
Napięcie eskalowało. W pewnym momencie inny pasażer (również starszy mężczyzna) ze złością określił uciążliwego towarzysza podróży mało chwalebnym mianem "starego debila". W odpowiedzi usłyszał, że jest "chu***". Równie wulgarny był względem kobiety, która polubowanie próbowała rozwiązać konflikt. Ostatecznie to jednak właśnie jej mediacje skłoniły wulgarnego staruszka do opuszczenia pojazdu.
Całe zdarzenie wyglądało następująco: