Potworny wypadek pod Siedlcami wstrząsnął lokalną społecznością. Wieczorem, 8 marca, pod Gostchorzą doszło do czołowego zderzenia dwóch aut osobowych. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 36-latek, poruszający się volvo od strony Łukowa, stracił panowanie nad samochodem i zderzył się czołowo z jadącą z Siedlec oplem corsą 23-letnią kobietą. Mężczyzna zmarł, nim na miejsce wypadku przyjechały służby ratunkowe. O życie młodej kobiety ratownicy walczyli przez kilkadziesiąt minut. Niestety, śmierć wygrała. Lekarz stwierdził jej zgon.
W poniedziałek, 14 marca, setki żałobników w zadumie, z łzami w oczach i z białymi różami w dłoniach, przybyli do kościoła św. Andrzeja z Awelinu w Radomyśli, by pożegnać tragicznie zmarłą Kasię Ł. i towarzyszyć jej w ostatniej drodze.
Mszę świętą żałobną celebrował duchowny miejscowej parafii, który nie krył wzruszenia, gdy wygłaszał kazanie. - Kasia mogła przecież żyć długo i szczęśliwie - mówił kapłan łamiącym się głosem. - Ale los sprawił, że już nie ma jej wśród nas. Z naszej wiary musimy czerpać siłę, by przeżyć trudne chwile po odejściu osoby najbliższej - apelował z ambony.
Po mszy świętej ciało Katarzyny Ł. złożono na cmentarzu na skraju Radomyśli. Żałobnicy zasypali grób zmarłej setkami, a może nawet i tysiącami białych i czerwonych róż. Miejsce jej wiecznego spoczynku utonęło w morzu kwiatów.
Tego samego dnia, w samo południe pochowany został również sprawca tragicznego wypadku. 36-latek spoczął na cmentarzu janowskim w Siedlcach.