Autobus miejski spadł z mostu Grota-Roweckiego w Warszawie. Kolejna odsłona procesu
W środę, 5 października, odbyła się kolejna rozprawa w sprawie katastrofy na moście Grota-Roweckiego. Do potwornego wypadku, w który jedna pasażerka zginęła, a wiele osób zostało rannych, doszło w czwartek, 25 czerwca 2020 roku, kilka minut po godz. 13. Autobus linii 186 jechał w kierunku pętli Szczęśliwice. W pewnym momencie z impetem przebił bariery energochłonne i spadł z wiaduktu trasy S8 na Wisłostradę.
Początkowo mówiono, że przyczyną tragedii było zasłabnięcie kierowcy. Potem jednak w kabinie znaleziono amfetaminę. Co więcej, Tomasz U. wziął ją chwilę przed rozpoczęciem zmiany. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i wyraził skruchę.
- Z wypadku pamiętam chwilę bezpośrednio przed nim. Zobaczyłem barierę. Była to kalkulacja: jechać w lewo albo w prawo. (...) Odbiłem w lewo, bo była to możliwość ucieczki - powiedział Tomasz U. na jednej z wcześniejszych rozpraw. - Nie jestem fachowcem, ale myślałem, że ta bariera powinna mnie zatrzymać tak, jak każdy inny samochód bez różnicy na wielość – dodał.
Biegły sądowy: bariera ochronna była obarczona wadą
Podczas środowej rozprawy, 5 października, głos zabrał powołany do sprawy biegły z zakresu budownictwa. Stwierdził on przed sądem, że bariera, która przebił autobus, była obarczona wadą.
- Bariera nie była prawidłowa. Była obarczona wadą. Cały system zabezpieczenia w miejscu zdarzenia obarczony był wadą. Świadczy o tym sam fakt, że doszło do tego zdarzenia – zeznał przed sądem biegły.
Jak wyjaśnił, bariery są montowane i projektowane w taki sposób, by wytrzymać uderzenie pojazdu. By nic się przez nie nie przebiło, nawet jedno koło.