Warszawa, Ursynów. Największa katastrofa w historii polskiego lotnictwa
„Tadeusz Kościuszko” spadł w środku lasu. 9 maja 1987 roku zginęły 183 osoby. To była największa katastrofa, która do dzisiaj jest na ustach wielu Polaków.
– W tej katastrofie zginęli moi znajomi, koledzy. Tego dnia byłem wtedy na działce w Nadarzynie, ale po katastrofie zostałem wezwany na lotnisko. Pamiętam, jak rodziny tragicznie zmarłych pasażerów krzyczały w naszym kierunku: „mordercy!”. To było potworne. 9 maja zapisał się w mojej pamięci na zawsze – opowiadał nam Karol Kłosiewicz, mechanik pokładowy.
Samolot LOT-u, lecący do Nowego Jorku, wystartował z lotniska na Okęciu o godzinie 10:17. Już dwadzieścia minut po starcie zaczęły się kłopoty. Eksplodował jeden z silników, samolot stanął w płomieniach. Załoga straciła dwa silniki. Uszkodzone zostały również elementy potrzebne do sterowania samolotem. Po naradzie załoga zdecydowała o awaryjnym lądowaniu z powrotem na Okęciu, mimo tego, że na początku rozważali lądowanie w Modlinie. Kilka kilometrów od lotniska wybuchł kolejny pożar, można było go zobaczyć z ziemi. Piloci próbowali jeszcze zapanować nad maszyną. Samolot runął na ziemię – zabrakło kilku minut, aby wylądował awaryjnie na lotnisku na Okęciu. Dzięki heroicznemu działaniu pilotów samolot nie spadł na pobliskie budynki mieszkalne.
O godzinie 11:12 piloci wypowiedzieli ostatnie słowa: „Dobranoc, do widzenia! Cześć, giniemy”. W odsłuchu zapadła głucha cisza.
W samolocie znajdowało się 11 członków załogi oraz 172 pasażerów. Wśród zabitych było 17 obywateli Stanów Zjednoczonych i 21 Polaków mieszkających stale za granicą. Najstarszą pasażerką była 95-letnia Kazimiera Hanson-Adrian – Amerykanka polskiego pochodzenia. Najmłodszą ofiarą była półtoraroczna Yvette Victoria Trubisz, która 9 maja 1987 roku podróżowała samolotem ze swoimi rodzicami. Wśród pasażerów, którzy stracili swoje życie, było również pięciu pracowników Polskich Linii Lotniczych LOT.
Polecany artykuł: