150 rekonstruktorów w mundurach wojskowych i policyjnych (Wojska Polskiego z 1939 r., Korpusu Ochrony Pogranicza i Policji Państwowej) w milczeniu i skupieniu oddało hołd blisko 22 tys. polskich oficerów zamordowanych przez Sowietów w 1940 r. w Katyniu i innych miejscach kaźni na Wschodzie.
Ale marsz to nie tylko żołnierze. Szły także kobiety ubrane w stroje z epoki - oddały hołd wdowom, matkom, żonom, siostrom i córkom zamordowanych, które straciły najbliższych.
Rekonstruktorzy w ciszy szli przez Trakt Królewski i Stare Miasto. Tylko na przystankach były historyczne „wspominki”. Przy kościele Świętego Krzyża – czytanie korespondencji obozowej, na pl. Zamkowym – odczytanie listy zabitych oficerów a pl. Krasińskich – wspomnienie zamordowanych duchownych. Całość zakończyła się przy pomniku Poległym i Pomordowanym na Wschodzie, gdzie uczestnicy przyklękli i skłonili głowy.
„Wrażenie przejmujące, niby przemarsz bohaterskich Duchów...” - napisał po marszu Gniewomir Rokosz-Kuczyński, który obserwował milczący szpaler.
Pierwotnie termin tegorocznego marszu był zaplanowany na 8 kwietnia, jednak przez koronawirusa i zakaz zgromadzeń wydarzenie zostało przełożone.
- Marsz już za nami. Ważny, trudny... w półprzyłbicach. Nie odpuściliśmy mimo epidemii. On jednak zawsze był i jest naszą siłą, duchową przestrzenią wspólnoty z katyńskimi braćmi. Dziękuję za wasz udział, ściśnięte gardła, za wsparcie i dobre słowo – podziękował uczestnikom koordynator wydarzenia Jarosław Wróblewski z Grupy Historycznej Zgrupowanie Radosław.