Nawet jeśli nie planowałeś kariery biegacza krótkodystansowego, to nic straconego. Wciąż jeszcze możesz osiągnąć mistrzostwo w sprincie. To dlatego, że stołeczne skrzyżowania mają fatalnie ustawioną sygnalizację świetlną. Na przebiegnięcie skrzyżowania Belwederskiej i Dolnej musi wystarczyć tylko 16 sekund! Na środku jest niewielka wyspa, na której postój, wśród pędzących samochodów, to chwile grozy.
- Ja mam 19 lat, a nigdy nie udaje mi się przejść za jednym podejściem - złości się Aleksandra Stawińska (19 l.), studentka. - Nie wiem, jak sobie radzą starsze osoby! Tu musi być światło co najmniej dwa razy dłuższe - dodaje.
Z czego wynika to katorżnicze tempo? Z ustawy, która przewiduje, że w sekundę pieszy ma pokonać jeden metr i 40 centymetrów! Dla wielu osób osiągnięcie takiego wyniku jest nierealne. Tak się dzieje na rogu Grzybowskiej i Jana Pawła II, gdzie w połowie pasów utykają chodzące tamtędy grupy dzieci z pobliskiej szkoły. Nie można też spokojnie przejść, pchając przed sobą dziecinny wózek.
- Dochodzę najwyżej do połowy. A przy torach tramwajowych nie da się stanąć z wózkiem! - żali się Joanna Cieślak (38 l.), którą spotkaliśmy na felernym skrzyżowaniu. Pcha wózek z półroczną córeczką Karolinką. - Przechodzimy więc przez pasy na czerwonym świetle, obok nas pędzą samochody. To jest bardzo niebezpieczne - dodaje rozżalona kobieta.
- Będziemy obserwować te skrzyżowania - obiecuje Adam Sobieraj (33 l.) z Zarządu Dróg Miejskich. - Ewentualne uwagi przekażemy inżynierowi ruchu, który jest odpowiedzialny za akceptację wszelkich zmian - wyjaśnia.
Urzędnicy, ustawcie te światła, zamiast na siłę robić z nas maratończyków!