Równo trzy lata temu Patryk D. pędził przez centrum Warszawy z prędkością między 120 a 160 km/h. Jak ustalili biegli, tuż przed uderzeniem w Emila Z., który przechodził przez jezdnię Marszałkowskiej w niedozwolonym miejscu, porsche 911 miało na liczniku co najmniej 137 km/h. Emil Z. zmarł, a kilka dni później policja przeszukując mieszkanie Patryka, znalazła tam torebeczkę z narkotykami. Został aresztowany. Spędził w areszcie 13 miesięcy. W tym czasie sfinansował postawienie okazałego nagrobka swojej ofierze, pojednał się z rodziną Emila Z. wypłacił jego siostrze i bratu po 20 tys zł. - Zrobiłem wszystko co mogłem, by zadośćuczynić rodzinie zmarłego. Czasu nie cofnę – mówił na ostatniej rozprawie przed wyrokiem. W czwartek (18 lipca 2024) stawił się w sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieście by usłyszeć wyrok.Adwokat Paweł Matracki wnioskował dla swojego klienta o uniewinnienie od zarzutu posiadania narkotyków, rok więzienia za śmiertelny wypadek i rok zakazu prowadzenia samochodu.
Prokurator Michał Marcinkowski zażądał dwóch lat i sześciu miesięcy odsiadki i 5 lat bez prawa jazdy. Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej – siostry zmarłego - przekazał, że chciałaby ona tylko, by Patryk D. stracił prawo jazdy na maksymalnie możliwy czas, czyli nawet na 15 lat.
Sąd: „Skrucha jest szczera, ale..."
Sędzia Paweł Macuga niemal w całości przychylił się do zdania prokuratora. Uznał Patryka winnym obu zarzutów. Zasądził 2 lata i 3 miesiące więzienia. Po odsiadce Patryk D. nie miałby prawa kierować samochodem przez pięć lat. - Skrucha, której dokonał oskarżony, zdaniem sądu jest szczera. Zachowanie oskarżonego po wypadku, pojednanie z rodziną ofiary, miało wpływ na wysokość kary – przyznał w uzasadnieniu sędzia Macuga. Zauważył też, że częściowo przyczyną wypadku było zachowanie samego Emilia Z., który nocą wszedł na jezdnię w miejscu niedozwolonym i był pod wpływem alkoholu. - Jednak w dużej mierze to oskarżony przyczynił się do tego wypadku, świadomie rozwijając nadmierną prędkość. Gdyby jechał wolniej, pokrzywdzony Emil Z. zdążyłby przebiec przez jezdnię, a auto oskarżonego minęłoby pieszego bezkolizyjnie – wyjaśniał sędzia.
Oskarżonemu zadrżała broda
- Oskarżony nie tyle nieumyślnie, a umyślnie, z pełnym rozeznaniem naruszył zasady ruchu drogowego. Nie zachował szczególnych zasad bezpieczeństwa przy wyprzedzaniu, jak również przekroczył administracyjnie dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym, nieumyślnie doprowadzając do śmierci pokrzywdzonego - analizował sędzia Paweł Macuga.
Oskarżony 28-latek słuchał wyroku w skupieniu. W pewnym momencie zadrżała mu broda i łzy napłynęły do oczu. Ale powstrzymał się i zaraz po ogłoszeniu szybko wyszedł z sali w milczeniu. Patryk D. wyszedł z sądu i wsiadł do mercedesa. Póki wyrok jest nieprawomocny, może kierować autem. W swojej mowie końcowej Patryk D. przyznawał, że jeździ teraz wolniej.
To nie koniec. Będzie apelacja
- Ciężko znaleźć argumenty dla tak surowej kary wsłuchując się w uzasadnienie ustne wyroku. To bardzo surowy wyrok, zważywszy, że sędzia sam zauważył, że oskarżony nie uchylał się od odpowiedzialności, a sam pokrzywdzony również przyczynił się do wypadku – skomentował w rozmowie z „Super Expressem” mec. Paweł Matracki.
Odwołania nie wyklucza również pełnomocnik oskarżycielki.