Obecnie nowo przyjęty do pracy kierowca zarabia 2800 zł netto. Ci z większym doświadczeniem wyciągają 3400 zł. - Do tego dochodzą ogromna odpowiedzialność, stres i wyczerpanie. To wszystko oraz niskie zarobki zniechęca do pracy. Dużo kierowców odchodzi, a nowych chętnych brak - mówi Leszek Grzechnik, szef zakładowej Solidarności w MZA.
Negocjacje w sprawie podwyżek płac trwają od tygodni, ale idą jak po grudzie. - Niestety z wymiany pism na razie nic nie wynika - dodaje Grzechnik. Związkowcy chcą podwyżek dla każdego o 500--700 zł brutto. Zarząd MZA zgadza się na razie tylko na wzrost o 100 zł. I to dla nowych pracowników.
Jeszcze w tym tygodniu związkowcy mają spotkać się z zarządem spółki. I już szykują się do strajkowego referendum. 5 tys. pracowników MZA w głosowaniu zdecyduje, czy przystępuje do strajku, czy nie. A jeśli do niego dojdzie, odczują go dotkliwie warszawiacy. - Bo wówczas nie wyjedziemy autobusami na ulice - zapowiada związkowiec.
Władze MZA są przekonane, że to nie jest odpowiedni moment na strajk. A podwyżki płac będą takie, na jakie pozwoli sytuacja finansowa.
Odpowiedzialna za komunikację wiceprezydent Warszawy wierzy, że strajku uda się uniknąć. - Przyglądam się sytuacji i mam nadzieję, że obie strony wypracują kompromis. W przeszłości w spółce były przecież różne podwyżki i za każdym razem udawało się porozumieć. Tak powinno być i tym razem - mówi wiceprezydent Renata Kaznowska.