Osoby niepełnosprawne lub z wózkiem dla dzieci zmuszone są do nielegalnego pokonywania drogi. Ścieżka prowadzi przez podwójne torowisko trasy kolejowej. Na dodatek ruch pieszych jest dużo większy, odkąd w pobliżu otwarto Biedronkę. Mieszkańcy często decydują się na pokonywanie torowiska "na dziko", co wiąże się z ogromnym ryzykiem. Szczególnie widoczne jest to w weekend, gdy wiele osób wybiera się na spacer lub zakupy. Przejście wiaduktem nad torowiskiem jest sporym wyzwaniem nawet dla zdrowej osoby, więc ludzie wolą chodzić torami.
Mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Stowarzyszenie Porozumienie Dla Pragi od kilku tygodni kontynuuje walkę o budowę bezpiecznego przejścia. Miejscy aktywiści apelują do władz o pilną inwestycję. - Przemieszczanie się jest bardzo utrudnione. W ubiegłym roku kolej cały przejazd odnowiła, wymieniono nawierzchnię przejazdu, zrobili nowy asfalt. Mimo że sprawa jest poruszana od wielu lat, nic z tym nie zrobiono. Po drugiej stronie znajduje się przystanek Piotra Skargi, bardzo ważny dla okolicznych mieszkańców - mówią prascy aktywiści.
Przeczytaj: Kuba udusił paskiem 16-letnią Anię. Zabił swoją miłość, gdy ta ścieliła mu łóżko. Wyrok szokuje
Działacze co tydzień zbierają podpisy pod petycją skierowaną do Ministerstwa Infrastruktury, prezydenta Warszawy oraz prezesa PKP PLK. Społecznicy postulują o budowę przejścia naziemnego, które rozwiązałoby problem. - Piesi, którzy w sposób legalny chcą dostać się na przystanek muszą pokonać dwie kładki - pierwszą przy Naczelnikowskiej, drugą kilkaset metrów dalej nad al. Solidarności. To oczywisty absurd - mówią mieszkańcy.
Prawdziwy dramat czeka jednak osoby niepełnosprawne. Dla nich droga stanowi barierę nie do pokonania. Najbliższe przejście dostosowane do ich potrzeb znajduje się prawie kilometr dalej w stronę centrum. O komentarz poprosiliśmy okolicznych mieszkańców.
Zobacz: Nietypowy strój prezydenta Warszawy. Nie uwierzysz, jak ubrał się Trzaskowski!
- O kulach to nie wejdą. Na wózku też nie, tak jest odkąd pamiętam - mówi Paweł Dominak (50 l.). - Widzę, jak wiele osób przechodzi po prostu torami, no bo co mają zrobić? - dodaje.
- Często pokonuję to przejście, gdy idę na cmentarz lub do autobusu - twierdzi Kazimierz Pietrzak (76 l.) - Dopóki mam siłę, to będę po tych schodach jakoś chodził. Ale co gdy zdrowie przestanie mi dopisywać? - pyta zmartwiony emeryt. - Mieszkam tu niedaleko, na Szmulowiźnie. Tak jak wielu innych mieszkańców podpisałem petycję. Mam nadzieję, że to coś zmieni, że ktoś się nami zainteresuje - mówi przejęty mężczyzna.
Polecany artykuł:
Co o sprawie mówią urzędnicy? - Kładka należy do Zarządu Dróg Miejskich. Istotnie nie oferuje ona żadnych udogodnień dla osób mających trudność z poruszaniem się i jest to ostatnia taka kładka w mieście. Zgodnie z planem w tym miejscu ma przebiegać obwodnica śródmiejska. Kładki docelowo nie będzie, a ruch pieszy będzie się odbywał w inny sposób - przekonuje Konrad Klimczak z Urzędu Miasta. - Tam, gdzie mogłoby powstać przejście i musiałby przebiegać chodnik, stoi dziś strażnica kolejowa i urządzenia sterowania ruchem. Będziemy rozmawiali z PKP PLK w sprawie tego, czy i jak można ewentualnie zmienić infrastrukturę kolejową - dodaje.
Co na to odpowiada PKP? - Chodnik na przejeździe kolejowo-drogowym na ul. Radzymińskiej jest możliwy wyłączenie przy zapewnieniu dowiązania od przestrzeni z zewnątrz. PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. przeanalizują zasadność budowy chodnika, w momencie gdy będą zapewnione drogi dojścia. Teraz obsługę pieszych zapewnia kładka, która jest własnością miasta. Jeżeli miasto, jako gospodarz obiektu, wystąpi o rozbudowę o dodatkowe zejście, PLK deklarują współpracę w opiniowaniu projektu - odpowiada Karol Jakubowski z PKP PLK.
Czy akcja społeczna przyniesie wreszcie jakiś efekt i zakończy tę urzędniczą przepychankę? Trudno to przewidzieć. Na razie lokalni mieszkańcy nadal będą chodzili przez tory.