Już dzisiaj o godz. 11 w kościele w Międzylesiu odbędzie się msza żałobna za tragicznie zmarła Katarzynę (52 l.), Wiktorię (20 l.) i Klarę (15 l.). Po mszy świętej orszak żałobny wyruszy z Międzylesia do Ursusa na cmentarz rzymsko-katolicki parafii świętego Józefa, gdzie zmarła tragicznie w Bukowinie Tatrzańskiej mama oraz jej dwie ukochane córki spoczną we wspólnej mogile.
Po godz. 12 na cmentarzu rozpoczną się uroczystości pogrzebowe.
WEZMĄ w nich udział przyjaciele, koleżanki i koledzy zmarłych oraz najbliższa rodzina.
Do tragedii doszło w ubiegły poniedziałek przed godz 11 w stacji narciarskiej. Pod wypożyczalnią nart zginęła rodzina z Warszawy: matka i dwie córki. - Zobaczyłem kątem oka, że cały dach tego pawilonu unosi się i zaczyna lecieć w naszą stronę. W pewnym momencie padliśmy. Żona mojego znajomego i córka dostały po plecach całą kopułą. Reanimowałem ich razem z przyjaciółmi. Widziałem, że nie reagowała i w ogóle nie oddychała. Starsza córka w stanie krytycznym jest w szpitalu – mówił TVP info przyjaciel rodziny. Wtedy jeszcze 21 latka żyła, lekarze jednak przegrali walkę o życie kobiety. Mężczyzna twierdzi, że dach otworzył się jak puszka konserwy. - To otworzyło się jak konserwa. Nie zdążyły nawet zapiąć nart. Potem runęła na nich cała kopuła. – dodał przerażony mężczyzna. Rodzina, która zginęła przygnieciona przez dach pochodziła z Warszawy. 52-letnia kobieta była dentystką i prowadziła swój zakład stomatologiczny w Warszawie. Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności wypadku. Powiadomiony został też Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który zbada teraz, czy wypożyczalnia była postawiona zgodnie ze wszystkimi wytycznymi. Jak podała TVN 24 śruby, którymi przykręcono dach miały 5 cm.