- Istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa przez "nielegalne finansowanie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego w 2009 r. oraz przyjęcie korzyści majątkowej" - czytamy w zawiadomieniu do prokuratury złożonym wczoraj przez Michała Dziębę. Ten były działacz PO współpracował z Trzaskowskim, gdy ten był europosłem. I tamtych czasów w Brukseli dotyczy zawiadomienie. Dzięba dowodzi, że Trzaskowski przyjął od swojego znajomego przedsiębiorcy Marcina Cioka 150 tys. zł na kampanię. A później w europarlamencie zadawał pytania, które mogły świadczyć o dbaniu o interesy firm powiązanych z tym biznesmenem. Ciok to lobbysta i właściciel byłej agencji PR, a także były wspólnik Dzięby. Były działacz PO opowiadał o spotkaniu na Żoliborzu wiosną 2009 r.:
- Marcin Ciok poinformował mnie wtedy, że osobiście przekazał Trzaskowskiemu 150 tys. zł na wydatki podczas kampanii. Tego wydatku - zdaniem Dzięby - próżno jednak szukać w wykazach darowizn na rzecz PO. Do prokuratury jako dowód trafiła lista darowizn od osób fizycznych na rzecz PO, gdzie od rodziny Trzaskowskiego wpłynęło łącznie 44 tys. zł.
Wcześniej Dzięba w internecie zarzucał Trzaskowskiemu także zażywanie narkotyków i romans ze stażystką.
Kandydat Platformy odpowiada na te zarzuty krótko: - To stek kłamstw. Spotkamy się z panem Dziębą w sądzie. Pracujemy z prawnikami nad pozwem.
Zobacz także: Nowy rywal dla Trzaskowskiego w Warszawie? Zmiana koncepcji w PiS