Kolejarze każą płacić za toi toje

Chaos, kurz i prowizorka - to codzienność pasażerów na remontowanym od kilkunastu dni Dworcu Wschodnim. Od kiedy na jego teren wkroczyli robotnicy firmy Strabag, którzy mają odnowić dworzec na EURO 2012, cała obsługa podróżnych odbywa się pod chmurką. Bilety kupuje się w kontenerach przy wejściach do tunelu od strony ul. Lubelskiej i ul. Kijowskiej, stojąc w pełnym słońcu. Potem gorączkowo szuka się informacji o tym, jak dojść na perony.

Choć większość osób podchodzi ze zrozumieniem do tych utrudnień, to już kwestia sanitariatów wprawia we wściekłość wszystkich. I trudno im się dziwić! Kolejarze są na tyle pazerni, że żądają opłat za korzystanie z przenośnych toalet! W dodatku opłat nie byle jakich!

Skorzystanie z ustawionego przy ul. Lubelskiej dwukabinowego kontenera kosztuje aż 2,50 zł. Po drugiej stronie torów, od ul. Kijowskiej, jest jeszcze lepiej - tam trzeba zapłacić za wejście do zwykłego toi toja! Na tę wątpliwą przyjemność poprzedzoną krótką rozmową z panią z obsługi trzeba wyłożyć 1,50 zł!

Zdaniem podróżnych kolejarzom poprzewracało się w głowach. - To prawdziwa głupota - kwituje krótko Robert Pytlewski (33 l.), prawnik i pasażer Kolei Mazowieckich. Natalia Bieńkowska (19 l.), mama 1,5-rocznej Ani, uważa, że w związku z utrudnieniami dla pasażerów toaleta powinna być darmowa lub płatna najwyżej 50 gr. - Tym bardziej że to prowizorka, w której nie ma nawet jak umyć dziecka - mówi pani Natalia.

PKP ma oczywiście inne zdanie na temat cen toalet. - Ich utrzymanie też kosztuje - mówi Michał Wrzosek (33 l.), rzecznik PKP. - W centrum handlowym toalety są darmowe, ale opłaty wliczone są w ceny towarów. Nie wliczamy ich w cenę biletu - tłumaczy.

Zapewnia też, że lada dzień płatny toi toi zniknie i w jego miejscu stanie ekskluzywny kontener. Cena wizyty - 2,50 zł.