W ostatni dzień Narodowego Spisu Powszechnego ludzie wypełniali urzędy po brzegi. Poszliśmy do Urzędu Dzielnicy Praga-Północ, a tam 22-osobowy tłum! Pracujący w urzędzie ochroniarz powiedział, że średnio do sali wchodzi jedna osoba co dziesięć minut, co daje wynik nawet trzech godzin w kolejce. - Od początku tego tygodnia ludzi było więcej niż zwykle, ale dziś była to rekordowa liczba. Tylko do godz. 12 w naszym urzędzie przybyło ponad 200 osób - mówi Kamila Terpiał, rzecznik prasowa Ursynowa.
Wymówki do spisu ostatniego dnia są bardzo różne - od lenistwa, aż po nieobierające telefony urzędników. Nic dziwnego, że warszawiacy postanowili wykorzystać ostatni moment. Mandaty dla tych, którzy tego nie zrobią, są ogromne. Za zaniechanie spisowego obowiązku przyjdzie zapłacić pięć tysięcy złotych, jednak jeszcze gorsza kara czeka tych, którzy podadzą fałszywe informacje. Kłamstwo lub pomyłka może się skończyć nawet więzieniem. W skrajnie złych okolicznościach, ten kto poda fałszywe dane spędzi aż dwa lata za kratkami. Warszawiacy spieszyli się jak mogli!
W czwartek, 30 września, jest ostatni moment, aby się spisać. W związku z tym Warszawa wydłuża godziny pracy punktów spisowych w dzielnicach Wola i Praga-Północ do godz. 20. To ostatnia szansa na bezpośredni udział w spisie dla mieszkańców, którzy do tej pory nie mogli dopełnić obowiązku.
Polecany artykuł:
- Spisywałam się już w czerwcu, ale wtedy popełniłam błąd. Takie pomyłki będą dużo kosztować, a dopiero dziś zebrałam się, by to poprawić - Anna Praszyńska (64 l.), mieszkanka Mokotowa.
Polecany artykuł:
- Byliśmy pewni, że dostaniemy list dotyczący spisu. Nic nie dostaliśmy, więc córka namówiła nas żebyśmy poszli do urzędu - mówią Jan Baczewski (74 l.) i Stanisława Baczewska (77 l.), mieszkańcy Pragi-Północ.