Wszystko zaczęło się od "ćwierkającej" wiadomości Pawła Lisieckiego, posła PiS.
W związku z informacjami, że podwykonawcy Warszawskiego Metra wywożą odpady z budowy Metra nad Wisłę na teren obszaru Natura 2000 udałem się w okolice Mostu Świętokrzyskiego. I co tam zobaczyłem... - napisał wprost wskazując Metro Warszawskie jako winnego.
Polecany artykuł:
W rozmowie z Radiem Eska poseł także dokładnie wytłumaczył, jak te rury znalazły się w tym miejscu.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać:
Rury pokazane na zdjęciach nie pochodzą z budowy metra. Podczas przeprowadzonej kontroli stwierdzono, że na składowisku znajdują się dwa rodzaje rur: o średnicy 300 i 400 mm. Rury o średnicy 300 mm nigdy nie były zlokalizowane na placach budowy metra. Rury o średnicy 400 mm były przebudowywane w ul. Rembielińskiej i wciąż znajdują się na placu budowy - napisała Anna Bartoń, rzecznik prasowy Metra Warszawskiego.
I zażądała "zaprzestania rozpowszechniania nieprawdziwych informacji odnośnie pochodzenia wspomnianych materiałów".
Również Ewa Rogala ze stołecznego ratusza staje w obronie Metra Warszawskiego i zaprzecza jakoby były to pozostałości z budowy podziemnej kolejki. Wskazuje, że rury pochodzą z remontu kolejowego Mostu Gdańskiego.
Polecany artykuł:
Natomiast Karol Jakubowski z PKP PLK nie zaprzecza, że te rury leżały kiedyś na kolejowym Moście Gdańskim. Jednak zdecydowanie dementuje informacje, aby kolejarze byli ich właścicielami.
A więc właścicielem rur są miejskie wodociągi? Być może. W tym miejscu jednak łańcuszek się urywa, gdyż wciąż czekamy na komentarz MPWiK w tej sprawie.