Sprawa powtarza się mniej więcej co dwa tygodnie. Pierwszy raz o tym dramacie usłyszeliśmy 10 marca. Następne "incydenty kałowe" miały miejsce 19 marca, 2, 15 i 26 kwietnia. Za każdym razem woda z basenu musiała zostać wypompowana, a część pływalni zamknięta.
Podczas pierwszych trzech razy nie udało się namierzyć sprawcy. To jednak zmieniło się, kiedy 15 kwietnia ktoś załatwił się do basenu. − Konsekwencje będą wyciągnięte na pewno – mówił w rozmowie z portalplock.pl Konrad Kowal z MOSiR-u.
Czy poprzednie zdarzenia to sprawka tej samej osoby? − Monitoring za każdym razem był sprawdzany. Nie możemy działać na prawdopodobieństwie, musimy być w 100% pewni. Kamery czasami zaszły wilgocią. Będziemy pracować nad usprawnieniem monitoringu i procedur na przyszłość − zapewniał Kowal.
Mieszkańcy po zatrzymaniu sprawcy myśleli, że baseny nie zostaną już nigdy więcej zanieczyszczone. Nic bardziej mylnego. Kolejny incydent zdarzył się 26 kwietnia i ostatnio 11 maja.
Jak informuje „portalplock.pl”, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji nie chce zostawić tak tej sprawy. − Na nagraniu monitoringu można wyraźnie zobaczyć, kto się tego dopuścił. Osoba została zindetyfikowana. Mamy także nagranie z tablicami rejestracyjnymi pojazdu. Sprawa została zgłoszona na policję − skomentował portalowi Piotr Gwódź z MOSiR-u.
Jak przekazał portal, sportowy ośrodek przygotował specjalny cennik na tę okazję. Za zabrudzenie niecki do pływania trzeba będzie „zapłacić” 5000 złotych. Do tego dochodzą jeszcze koszty utracone.
W poniedziałek (13 maja) pobrano próbki badań wody z niecki. W tym tygodniu spodziewane są wyniki. Jeśli będą pozytywne, niecka zostanie oddana do użytku.