Izabella C. w grudniu ubiegłego roku wjechała luksusowym mercedesem do przejścia podziemnego obok Rotundy. Była pijana. Wczoraj po raz kolejny stanęła przed sądem. Ten miał rozpatrzyć wniosek jej mecenasa o zmianę zakazu opuszczania kraju na poręczenie majątkowe.
Przeczytaj też: Pijana kobieta wjechała w przejście podziemne w centrum Warszawy! [WIDEO]
Izabella C. wystrojona w elegancki płaszcz i szpilki na salę rozpraw weszła spóźniona. - Miałam problem z wyjściem z domu i zamówieniem taksówki - tłumaczyła.
Chwilę potem zapytana przez sąd, czy zgadza się z propozycją swojego obrońcy o ustalenie poręczenia w kwocie 10 tys. zł, zszokowała nawet własnego adwokata. Tłumaczyła, że nie ma pieniędzy...
- Nie mam z czego żyć. Utrzymuje mnie mąż, z którym jestem w separacji. Mieszkam w skandalicznych warunkach w wynajętym przez niego mieszkaniu - wypaliła.
Sąd zdecydował, że nie odda pijaczce paszportu. - Wciąż istnieje ryzyko, że podejrzana mogłaby opuścić kraj - uznał sędzia Arkadiusz Tomczak. Nie zgodził się też na poręczenie majątkowe. Kobieta ma zakaz opuszczania kraju i nadal musi dwa razy w tygodniu meldować się na komendzie. Do tej pory miała z tym problem.
Zobacz: Pijana kobieta urządziła rajd w centrum Warszawy! Wyroku nie będzie?
Według policji na komisariacie przy Żytniej pojawiła się zaledwie cztery razy. Choć ma do niej niewiele ponad kilometr. - Od trzech tygodni mam problem z zamówieniem taksówki - tłumaczyła kobieta.
Izabellę C. mają raz jeszcze zbadać biegli psychiatrzy. Od wyników badań zależy, czy będzie mogła w ogóle stanąć przed sądem i odpowiedzieć za pijacką szarżę.