Najpierw zarzuty o niejasne interesy jego spółek, potem jazda bez prawa jazdy, a teraz na jaw wychodzą jego kłopoty z respektowaniem wyroków sądu. Na konto burmistrza Ursynowa Piotra Guziała, który sam zresztą kiedyś powiedział, że krystalicznie czysty nie jest, weszło dwóch komorników.
Trzy lata zwlekania
Jeden ściągnął mu z pensji ponad 1,6 tys. zł należnych radnemu Michałowi Matejce (32 l., PO) za przegraną sprawę sądową. Drugi ma jednak zlecenie na znacznie większą kwotę, z której spłatą pan burmistrz ociąga się od kilku lat.
Patrz też: Warszawa: Piotr Guział, pirat drogowy chce rządzić Ursynowem
Mowa o ponad 13,5 tys. zł, z czego 6,3 tys. to dług wobec Centralnego Instytutu Ochrony Pracy - Państwowego Instytutu Badawczego, który zajmuje się badaniami naukowymi i organizacją szkoleń. Według nieoficjalnych informacji to należność za wynajem pomieszczeń, reszta tej kwoty to odsetki i koszty postępowań administracyjnych. Guział uchyla się od spłacenia długu wobec CIOP PIB od 2007 roku, zignorował nawet wyrok sądu z maja 2010 r.!
Wchodzą na pensję
Ściągniecie tych pieniędzy będzie w końcu możliwe, bo pracodawcę Piotra Guziała, jako miejskiego urzędnika, łatwo teraz namierzyć. I jak udało nam się ustalić, decyzja o zajęciu majątku trafiła już do Ratusza. Pan burmistrz - możliwe, że właśnie z obawy przed komornikiem - w oświadczeniu majątkowym z tego roku wykazuje jedynie 15 tys. zł oszczędności. Ani śladu po mieszkaniu (104 mkw.), które wykazywał jeszcze w 2009 roku, choć kredyt na jego zakup nadal spłaca.
Burmistrz nie znalazł czasu na komentarz. Opozycja w radzie dzielnicy przeciwnie - od razu uznała jego długi za skandal. - Nieprzestrzeganie prawa to kompromitacja naszej dzielnicy - komentuje Michał Matejka, który twierdzi, że również i jemu Guział był winny pieniądze.