Warszawa. Skandal w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym. Zmarła 88-letnia kobieta
Pani Hanna trafiła do Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie, bo miała mieć wykonany zabieg związany z przewlekłą cukrzycą, na którą się leczyła. W programie UWAGA! TVN reporterzy przedstawili historię 88-letniej kobiety, która niespodziewanie skończyła się tragicznie. - Mama bardzo bała się szpitala. Bała się zakażenia koronawirusem, ale żyła tym, że za parę dni wyjdzie, bo to nie był poważny zabieg - mówiła córka kobiety, pani Iwona. Od marca pani Hanna była w izolacji z własnej woli, ponieważ wiedziała, że jest w grupie ryzyka. Przez ponad 30 lat pracowała w aptekach, również szpitalnych, znała więc ryzyko. Ostrzegała wszystkich, nie chciała wychodzić z domu. Bardzo o siebie dbała i przy okazji troszczyła się o innych. Jak mówi pani Iwona, jej mama przed trafieniem do szpitala miała wykonany test na koronawirusa. Był negatywny, więc przyjęto ją na oddział, gdzie czekała na zabieg. Później zaczął się jednak koszmar.
Polecany artykuł:
Warszawa. Skandal w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym. W pokoju z zakażoną!
W rozmowie z reporterką Uwagi! TVN pani Iwona przekazała, że w pokoju z jej mamą położono nową pacjentkę, której wynik na koronawirusa po czasie okazał się... pozytywny. Jej mamy był negatywny. - Byłam w szoku. Pytałam, jakim prawem nie izolowali mojej mamy do czasu przyjścia wyników, a pielęgniarka mi odpowiedziała, że nie mieli do tego warunków. Powinni nam przekazać tego typu informację już na izbie przyjęć - relacjonuje córka pani Hanny. Ostatecznie zabieg u 88-letniej kobiety został wykonany. Po amputacji palca seniorka czuła się dobrze, ale... nie dostawała posiłków. - Obiadu, kolacji, dwóch posiłków następnego dnia. Przez prawie dwie doby nie jadła nic - relacjonuje pani Iwona. Jak to możliwe? Zdaniem kobiety był to błąd personelu, który miał nie zamieścić odpowiednich informacji na karcie pacjenta. Gdy 88-latka to zgłaszała, miała słyszeć, że nie miała zabiegu i musi czekać, mimo że po zabiegu już dawno było.
Warszawa. Skandal w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym. "Do końca była świadoma"
W kolejnych dniach pani Hanna miała czuć się coraz gorzej. Nasilały się duszności, a kolejny test na koronawirusa dał wynik pozytywny. - Ostatni raz z mamą rozmawiałem w dniu jej śmierci. Lekarz przekazał mi, że jej stan jest bardzo ciężki. Cały czas dzwoniłam, żeby mama wiedziała, że jestem przy niej - mówi zapłakana pani Iwona w reportażu UWAGA! TVN. Około godz. 21:00 lekarka przekazała smutną informację: pani Hanna odeszła. Do końca miała być świadoma tego, co się z nią dzieje. Trzymała maskę przy twarzy. - Dzwoniący telefon to było moje pożegnanie z mamą - mówi pani Iwona. I oskarża personel Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego o niewywiązanie się z obowiązków oraz nieinformowanie o zagrożeniach, w tym braku możliwości izolacji 88-letniej pani Hanny, której stan zdrowia w momencie przyjęcia do szpitala określano jako dobry. Dyrekcja szpitala odmówiła skomentowania sprawy przed kamerą TVN-u, z panią Iwoną nie chciała również porozmawiać pełnomocniczka ds. pacjentów. Poprosiła o wysłanie maila. - Czy ktoś panią przeprosił? - dopytywała reporterka UWAGI. - Nie - odpowiedziała pani Iwona. O sprawie powiadomiono Rzecznika Praw Pacjenta. Robert Bryzek z biura RPO przekazał, że odpowiednie organy wszczęły postępowanie wyjaśniające w szpitalu.