Horror trwa od ponad roku. Mieszkańcy bloku przy Grochowskiej skarżą się na sąsiadkę, że ta w mieszkaniu urządziła sobie hodowlę psów. Jak mówią lokatorzy, zwierzaki zostawiane są bez opieki, skomlą, szczekają i załatwiają swoje potrzeby w mieszkaniu. - To przechodzi ludzkie pojęcie. Smród na klatce jest taki, że ciężko jest wytrzymać. Mój mąż jest po wypadku. Przychodzą do niego lekarze. Aż wstyd mi ich zapraszać do mieszkania przez ten fetor - żali się Maria Rzadkowska (67 l.), sąsiadka z mieszkania obok. Wielokrotnie zwracała uwagę uciążliwej sąsiadce, by zrobiła porządek ze zwierzakami. Ale do dziś w nie kiwnęła nawet palcem. - Mówiłam, żeby oddała gdzieś te psy, bo w tym fetorze i huku żyć się nie da. Obiecała, że coś wymyśli, ale na tym się skończyło- dodaje lokatorka.
- Chętnie je komuś dam, ale na razie nikt nie jest zainteresowany. Dwa już oddałam w dobre ręce, ale z tymi mam problem. Urodziły się i muszę się nimi zajmować. Przecież nie wyrzucę ich na ulicę - tłumaczy Ewa, G., właścicielka czworonogów. Czy w końcu ktoś zaopiekuje się psami, jak trzeba i skończy się sąsiedzka wojna?