Wszystko zaczęło się od problemu z nornicami. Gospodarz najprawdopodobniej postanowił pozbyć się kłopotu za pomocą trucizny. Jego dzieci zaczęły źle się czuć. Trafiły w bardzo ciężkim stanie do warszawskiego szpitala. – O sprawie dowiedziałem się dopiero dziś. Jestem wstrząśnięty, że taka tragedia rozegrała się w mojej wiosce – powiedział wczoraj „Super Expressowi” sołtys Skarszyna, Bogdan Kwaitkowski.
W sprawie prowadzone jest śledztwo. – Ponieważ może chodzić o zatrucie środkiem stosowanym do zwalczania gryzoni, wstępnie zdarzenie zakwalifikowano jako dotyczące art. 160 Kodeksu karnego, który mówi, że kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech - przekazała kom. Drężek-Zmysłowska z policji w Płońsku.
Cytowana przez lokalne media prok. Ewa Ambroziak z Prokuratury Rejonowej w Płońsku przekazała, że dzieci są w ciężkim stanie. Gospodarz miał zakopać trutkę w ziemi. Wtedy zaczął ulatniać się z niej toksyczny gaz, który dostał się do domu. – Trzeba rozpowszechnić tę informację ku przestrodze, żeby czegoś takiego lepiej samodzielnie nie używać, bo może to się skończyć bardzo źle – podkreśliła prok. Ambroziak w rozmowie z portalem plonskwsieci.pl.