Całą sytuację opisał portal tvn24.pl. Chwila nieuwagi wystarczyła by doszło do tragedii. Gdy drzwi się zatrzasnęły, właścicielka psa natychmiast zaczęła próbować ratować swojego czworonoga. - Pies nagle wyskoczył z wagonu. Drzwi się zamknęły, a pociąg ruszył. Pies został na peronie, wszyscy zaczęli krzyczeć, zrobił się raban. Maszynista nie zatrzymał się. Zwierzę było ciągnięte po peronie. Wtedy zaciągnąłem dźwignię awaryjnego otwierania drzwi, myśląc, że zatrzyma to pociąg. Wszyscy naciskali przyciski SOS, wyły alarmy, a skład jechał dalej - opowiada tvnwarszawa.pl świadek zdarzenia Bartosz Andrejuk, mieszkaniec Pragi.
Przeczytaj również: Zwyrodnialec bestialsko zabił kilkumiesięczną sunię. Pies konał w mękach
Z relacji mieszkańca zamieszczonej na łamach portalu wynika, że pociąg metra ruszył z niewielką prędkością. Pasażerowie próbujący ratować psa mieli nie wykonać wszystkich kroków wymaganych w przypadku sytuacji awaryjnej. Oprócz naciśnięcia przycisków SOS oraz pociągnięcia za hamulce bezpieczeństwa trzeba bowiem pchnąć drzwi, żeby się otworzyły.
Pies znalazł się na torach
Dziennikarze TVN-u dotarli do właścicielki psa. - Kiedy pociąg ruszył, nie widziałam już, co się dzieje z psem. Smycz została przycięta w drzwiach. Gdy wysiadłam z pociągu na stacji Szwedzka, nie było go na jej drugim końcu. Byłam przekonana, że absolutnie nie miał szans przeżyć – mówi zrozpaczona kobieta. W wagonie znalazł się przypadkiem dyżurny stacji Metra. Przez krótkofalówkę prosił maszynistę, żeby zatrzymał pociąg. W odpowiedzi usłyszał, że „i tak muszą jechać na następną stację”. Pociąg bezlitośnie jechał dalej.
Wynieśli psa na peron
Pracownicy Metra Warszawskiego ruszyli szukać psa. Już na stacji Szwedzka do zrozpaczonej kobiety zwróciła się obsługa wyjaśniając, że psa nie znaleźli. Kobieta ruszyła więc z powrotem na stację Dworzec Wileński, a pracownicy ponownie ruszyli na oszukiwania.
Na nagraniu zamieszczonym przez TVN Warszawa widać moment, w którym pies jest wynoszony na peron. - Kobieta była przekonana, że oni niosą martwego psa. Okazało się, że przeżył - mówi Andrejuk. Pani Beata zabrała psa do szpitala. Ma złamaną nogę, ale będzie żył. - Chciałabym podziękować pracownikom Metra Warszawskiego. Udzielali mi wszelkich informacji i zaopiekowali się psem, wykazali się bardzo dużą empatią w tej sytuacji - podsumowuje kobieta.
Polecany artykuł: