Pogodnego marcowego poranka pan Waldemar C. (58 l.) z Mińska Mazowieckiego jak zwykle zabrał się do pracy przy tynkowaniu kamienicy. Z papierosem w ustach rzucał zaprawę na ścianę i docierał ją na gładko. Upływały godziny intensywnej pracy, która paliła mu się w ręku. Szybko nadszedł fajrant, lecz gorliwy pracownik chciał już dokończyć tynkowanie frontowej ściany.
– Stojąc na pierwszym podeście rusztowania, jakieś 3,5 metra nad chodnikiem zaciągnąłem się mocno papierosem – opowiada pan Waldek. – Zacząłem kasłać, bo dym dostał się nie tam gdzie potrzeba. Kichnąłem i wtedy stało się najgorsze. Z ust wyskoczyła mi sztuczna szczęka. Błyskawicznie przechyliłem się przez barierkę rusztowania, by złapać spadające na twardy chodnik zęby. Pośliznąłem się i z impetem runąłem na dół. Poczułem potworny ból w dolnej części pleców. Kolega, który był obok, od razu zaniósł mnie do swojego auta i zawiózł mnie do szpitala. Po prześwietleniach okazało się, że mam w kilku miejscach pękniętą miednicę. Trafiłem w gips na dwa miesiące. Wszystko się pozrastało, ale nie mogę chodzić bez kuli. Przesunięty krąg kręgosłupa powoduje, że mam niesprawna prawą nogę. Ponadto w wyniku upadku doznałem porażenia nerwu twarzowego, co sprawia, że nie mogę do końca otworzyć oczu. Górne zęby straciłem w wypadku samochodowym i dlatego musiałem sobie sprawić protezę. Szok, że przez głupią szczękę zostałem kaleką do końca życia – ubolewa budowlaniec.
Zobacz koniecznie: Wypadek w pracy. Jak dbać o bezpieczeństwo pracowników podczas pracy zdalnej?