Wczorajsze popołudnie dla kierowców jadących z Okęcia do centrum to był prawdziwy horror! Drogowcy zamknęli al. Krakowską od skrzyżowania z 17 stycznia aż do Hynka. Cała okolica została sparaliżowana!
Wszystko zaczęło się chwilę po godz. 7. Na wysokości ul. Tapicerskiej nagle tąpnęło. W okamgnieniu zapadł się asfalt. Kierowcy nie wierzyli w to, co widzą. Na lewym pasie zobaczyli czarną wielką dziurę. Od razu powstał ogromny korek, ludzie nie mogli dostać się do centrum miasta. - Kilka kilometrów jechałem ponad godzinę! Stanąłem w korku już przed Jankami - to skandaliczne, że nikt tu nic nie robi i nie ma żadnych informacji na temat awarii! - krzyczał wściekły Maciej Biały (35 l.) ze srebrnego focusa.
Drogowcy i pracownicy MPWiK niby szybko pojawili się na miejscu, ale długo stali nad dziurą i głowili się, co z nią zrobić i co jest przyczyną uszkodzenia nawierzchni.
- Najprawdopodobniej przyczyną zapadnięcia się asfaltu było podmycie nawierzchni przez wodę. Większość urządzeń kanalizacyjnych znajduje się pod jezdniami - mówi Urszula Nelken (48 l.), rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich.
Ale rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodno-Kanalizacyjnego odpiera ataki. - Powstała wyrwa nie jest związana z jakąkolwiek awarią instalacji wodociągowo-kanalizacyjnej - tłumaczy Bartosz Milczarczyk (28 l.), rzecznik MPWiK. - Wszystko wyjaśni się dopiero w nocy, gdy warszawiacy pójdą spać, nie będą korzystać z łazienek i będziemy mogli osuszyć kanał kanalizacji. Możliwe, że pod ulicą były stare przedwojenne fundamenty, które się zapadły i spowodowały uszkodzenie - dodaje. Jak tylko służby miejskie dogadają się między sobą i ustalą winnego, ruszy odbudowa zapadniętego fragmentu.
Wygląda na to, że kierowcy będą musieli uzbroić się w cierpliwość, bo na duże utrudnienia w ruchu prawdopodobnie napotkamy tam również dzisiaj.