Przed sądem Jan S. idzie w zaparte. "Kategorycznie nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów. Traktuję te zarzuty jako niedorzeczność, jako coś absolutnie irracjonalnego. (...) Ta sprawa jest jedną wielką niesprawiedliwością" - stwierdził we wtorek oskarżony.
ZOBACZ TEŻ: Roztrzaskał BMW warte pół miliona złotych. Auto wbiło się w sygnalizator!
29-letni Jan S., który jest oskarżony także o prowadzenie sklepu z dopalaczami w Holandii, odpowiada przed stołecznym sądem za 14 przestępstw, w tym podżeganie do zabójstwa ministra, prokuratora i policjantów, którzy prowadzili przeciwko niemu śledztwo, a także nakłanianie do nękania funkcjonariuszy i usiłowanie wręczenia im łapówek.
Oskarżony od półtora roku przebywa w areszcie, gdzie osadzony jest jako więzień niebezpieczny. Mężczyzna został doprowadzony we wtorek do Sądu Okręgowego w Warszawie przy zachowaniu nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa. 29-latka wprowadzono na salę rozpraw w pomarańczowym uniformie, skutego kajdankami zespolonymi i pilnowanego przez uzbrojonych w broń maszynową funkcjonariuszy.
We wtorek zeznania składał pokrzywdzony w tej sprawie prokurator, który prowadził śledztwo ws. handlu dopalaczami przez Jana S. Zgodnie z oskarżeniem 29-latek miał podżegać do zabójstwa tego prokuratora.
Śledczy przywołał przed sądem zeznania innego podejrzanego w sprawie handlu dopalaczami, który przyznał się do winy i obciążył Jana S. Jak relacjonował prokurator, "król dopalaczy" miał rozważać wyłączenie go z prowadzenia śledztwa, używając przemocy. Według tych informacji oskarżony miał planować m.in. wydłubanie oczu kciukami, przegryzienie tętnicy szyjnej lub zakażenie prokuratora chorobą zakaźną przy pomocy strzykawki. Według tych zeznań Jan S. miał też starać się o informacje o miejscu zamieszkania prokuratora.
ZOBACZ TEŻ: Król dopalaczy wreszcie przed sądem. Winę zrzuca na... Zbigniewa Ziobro!
Oskarżony, odnosząc się do tych doniesień, jeszcze w postępowaniu prokuratorskim zapewniał, że nie są one prawdą. Mężczyznę, który mówił prokuratorowi o rzekomych planach ataku nazwał konfabulantem i podważał jego wiarygodność. Według S. podejrzany ten chciał w ten sposób doprowadzić do łagodniejszego potraktowania jego sprawy.
Polecany artykuł:
Na tym jednak nie koniec. Według śledczych, Jan S. oferował 100 tys. zł za zabójstwo Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Zdaniem prokuratury, chciał w ten sposób doprowadzić do zaniechania prac nad zaostrzeniem kar za produkcję i handel dopalaczami, a samego Ziobrę oskarżał o to, że "zepsuł mu interes". Mężczyzna prowadził bowiem w Holandii firmę zajmującą się importem i eksportem materiałów chemicznych.
Oskarżony miał planować zabójstwo ministra przy użyciu m.in. materiału wybuchowego, trucizny albo pierwiastka radioaktywnego. Do przyjęcia zlecenia nakłaniał osobę, która jego zdaniem potrafiła skonstruować ładunek wybuchowy.
Przypominamy, że Jan S. był poszukiwany dwoma listami gończymi, dwoma europejskimi nakazami aresztowania i tzw. czerwoną notą Interpolu. Ostatecznie został zatrzymany na początku stycznia minionego roku w Milanówku pod Warszawą. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do stołecznego sądu w czerwcu 2020 r.
ZOBACZ TEŻ: Tych osób pilnie poszukuje warszawska policja. Wydano listy gończe. Muszą trafić do aresztu [ZDJĘCIA]
Jan S. jest oskarżony także w innym procesie, który toczy się przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Oskarżyciele zarzucają mu kierowanie grupą handlującą dopalaczami, narażanie życia i zdrowia ponad 16 tysięcy osób, z czego 5 zmarło. Obok 29-latka na ławie oskarżonych zasiadają: jego ojciec Jacek S., partnerka "króla dopalaczy" Paulina C. i mężczyzna, który miał zakładać konta służące do prania pieniędzy z dopalaczy. Proces ten, po wielokrotnych nieudanych próbach, ruszył w marcu.