Pierwszy głośny wypadek z elektryczną hulajnogą miał miejsce na Trakcie królewskim. Turystka z Czech zagapiła się pozując do zdjęcia i zaszła drogę nastolatkowi jadącemu na hulajnodze. Poturbowana trafiła do szpitala, a na dodatek dostała mandat, bo według przepisów wtargnęła pod koła nastolatkowi.
Wczoraj kolejna ofiara jednośladów trafiła do szpitala z poważnym urazem głowy. Do zdarzenia doszło rano w Al. Jerozolimskich na wysokości numeru 224 przy skrzyżowaniu z ul. 4 czerwca 1989. Mężczyzna na hulajnodze elektrycznej jechał ścieżką rowerową w stronę Pruszkowa. Na łuku czołowo zderzył się z jadącym w przeciwnym kierunku rowerzystą. Rowerzysta był w kasku i ma tylko uraz nosa, amator hulajnogi nie był zabezpieczony i doznał poważnego urazu głowy. Został przewieziony do szpitala.
Na urazówkach personel potwierdził nam, że takich wypadków jest co raz więcej. Ortopedzi i chirurdzy maja ręce pełne roboty. - Na nasz dyżur trafia od 50 do 100 pacjentów dziennie. Z tego mniej więcej 70 procent to są urazy podczas jazdy na rolkach, rowerach i naszej nowej zmorze, czyli hulajnogach elektrycznych - komentuje Maciej Pasieczny (29 l.), ortopeda z Carolina Medical Center.
- Często widzę ludzi pędzących chodnikiem w tłumie. A już te hulajnogi elektryczne... jestem im stanowczo przeciwna! Pędzą na złamanie karku, leżą wszędzie. Niech to w końcu uregulują jakoś prawnie – żali się Jolanta Wolff (32 l.) mama dwóch małych rowerzystów.