Makabra na Tarchominie w Warszawie. On siedział w fotelu, obok leżały dwa ciała
W czwartkowe popołudnie, 23 lutego, przed domem przy ul. Nowodworskiej w Warszawie zaroiło się od policji i służb ratunkowych. Służby zostały zawiadomione, że w budynku stało się coś złego. Ich niepokój okazał się ze wszech miar uzasadniony.
– W domu na Białołęce znaleziono ciała dwóch osób – informowała wówczas Paulina Onyszko z policji dla Pragi i Białołęki.
Dzień później prokuratura dodała więcej konkretów: – Obrażenia znalezionych martwych osób nie wykluczają udziału osób trzecich, a wręcz na to wskazują – potwierdza prokurator Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Śledczy analizują dowody zabezpieczone przez policję na miejscu zbrodni. M.in. miał to być tasak lub siekiera. Śledztwo więc najpewniej zostanie wszczęte w kierunku zabójstwa.
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, Anna i jej syn zostali zamordowani najprawdopodobniej już dzień wcześniej, zanim policja odkryła zwłoki. Motyw jest jednak nieznany. Wiemy, że Anna mieszkała na Białołęce od dawna z synem (studentem) i młodszym bratem (ochroniarzem), kiedyś w starym domu z rodzicami, później w nowym, w którym teraz doszło do podwójnej zbrodni i próby samobójczej. Sąsiedzi oceniają, że do tej pory było tam spokojnie. Nic nie wskazywało, że wydarzy się taka tragedia. Przed ogrodzeniem posesji, na której doszło do tych przykrych zdarzeń, stanął znicz.
Listen on Spreaker.