Do spotkania Włodzimierza S. (59 l.), prezesa wojskowych ogródków "Na Wirażu", z działkowcem Janem G.(52 l.) doszło w środę około godz. 18. Mężczyzna przyszedł do biura prezesa przy Żwirki i Wigury, żeby załatwić formalności związane z jego ogródkiem.
Prezes nie zamierzał dyskutować, a po krótkiej wymianie zdań obu panom puściły nerwy. Dalej sprawy potoczyły się jak w amerykańskim filmie.
Patrz też: Działkowcy: Premierze! Oddaj nam działki!
- Pamiętam, że najpierw psiknął mi czymś w oczy i kazał się wynosić. Nie wiem, co to było, ale potwornie piekło, dlatego wyszedłem na zewnątrz i wezwałem pogotowie oraz policję. Wtedy zobaczyłem, że prezes próbuje uciekać, więc zamknąłem mu bramę przed nosem - opowiada Jan G.
Wówczas rozwścieczony prezes wyciągnął broń i oddał kilka strzałów. - Słyszałem świst kuli tuż obok ucha. Następna przeleciała mi koło ręki, a kolejna trafiła w plecy. Czułem, że jestem cały mokry od krwi, upadłem na ziemię. Zanim straciłem przytomność, S. podjechał do mnie, otworzył szybę i powiedział, że może mi jeszcze dołożyć- opowiada poszkodowany.
Zobacz: Działkowy boss nie chce byś dostał działkę!
Mężczyzna trafił prosto na stół operacyjny w szpitalu przy ul. Banacha. Lekarze musieli wydłubać kulę z jego pleców. Sprawca wpadł kilka godzin później na Ursynowie.
- Zatrzymaliśmy 59-letniego Włodzimierza S. w pobliżu jego miejsca zamieszkania. Mężczyzna miał przy sobie broń, którą posiadał legalnie - trzy pistolety, dwa ostre i jeden gazowy - powiedział st. asp. Mariusz Mrozek (41 l.).
Pistolety zabezpieczono i przekazano do badań balistycznych, a podejrzany został przesłuchany. Szalony prezes w chwili zatrzymania był trzeźwy. - Najprawdopodobniej Włodzimierz S. odpowie za usiłowanie zabójstwa. Dlatego zamierzamy wystąpić o jego tymczasowe aresztowanie - mówi asp. Mrozek.
Koonflikt obu panów trwa od 7 lat. Odkąd Włodzimierz S. został prezesem ogródków "Na Wirażu", próbował pozbawić działki Jana G. i jego 83-letniej matki. Poszkodowany, którego ojciec był współzałożycielem ogródków, wielokrotnie walczył o swoje prawa w sądzie. Niestety, bezskutecznie.
- Mam nadzieję, że tym razem sprawiedliwość zatriumfuje - mówi Jan G.