Warszawa. Samochód wjechał w tłum ludzi na przystanku
We wtorek przed południem na ulicy Woronicza w Warszawie doszło do niewyobrażalnej tragedii. Kierowca samochodu osobowego śmiertelnie potrącił pieszą przechodzącą przez pasy, a następnie wjechał w grupę ludzi stojących na przystanku autobusowym. Pięć z dziewięciu osób trafiło do szpitala. Niestety, pomimo pomocy udzielonej przez lekarzy, w placówce zmarła 65-letnia kobieta, a życie małego dziecka wciąż jest zagrożone.
- Około godziny 10:30 otrzymaliśmy informację o wypadku drogowym na wysokości ulicy Woronicza 29. Kierujący samochodem osobowym poruszał się po ulicy Spartańskiej w kierunku ulicy Bełskiej i uderzył w przechodzącą przez jezdnię kobietę, po czym stracił panowanie nad pojazdem i wjechał na przystanek autobusowy, na którym znajdowały się osoby oczekujące na autobus. (...) Kierujący to 45-letni mężczyzna, obywatel Polski. Posiada prawo jazdy i jest trzeźwy - mówił niedługo po zdarzeniu obecny na miejscu mł. asp. Kamil Sobótka z Komendy Stołecznej Policji. Jednak policyjny opis zdarzenia nie oddaje rozmiaru tej tragedii. Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Przerażająca relacja świadka. Huk, krzyk i płacz dzieci
Cała okolica usłyszała uderzenie samochodu w przystanek. "Huk był taki, że aż szklanki w domu poprzewracało" - mówili obecni na miejscu świadkowie.
- Po zaistniałej sytuacji, a mieszkam tu w tym domu usłyszałem niemiłosierny krzyk ludzi i płacz dzieci: "Ludzie, ratujcie!". Szybko założyłem spodnie i wyskoczyłem na zewnątrz, jeszcze nikogo nie było na miejscu - potwierdza w rozmowie z reporterem "Super Expressu" pan Marek, który w okolicy mieszka od 30 lat. Tego co zastał nie zapomni do końca życia.
- Trzy osoby leżały na jezdni, jedno małe dziecko tam dużo dalej za wiatą i przy wiacie przystankowej leżały ze trzy osoby - dodaje. Kolejna ofiara znalazła się ok. 25 metrów od miejsca zderzenia.
Kierowca przekroczył prędkość? "Ludzie tutaj wariują"
Nasz rozmówca nie ma wątpliwości co do winy kierowcy, chociaż o niej ostatecznie zadecydują służby i sąd. - Ta kobieta leżała tutaj - wskazuje miejsce, gdzie zmarła piesza. 45-latek miał bez zwalniania wyjechać zza autobusu na pasy. - Przejechał z całą szybkością i w nią uderzył - słyszymy. - Moim zdaniem musiał jechać przynajmniej 70 lub 80 km/h. Pokój mam z drugiej strony budynku, a słyszałem jakby to stało się u mnie w domu. Myślałem, że szafka mi w kuchni spadła!
Według mieszkańców na Woronicza kierowcy nie zważają na przepisy. "Bardzo często tu jeżdżą tak szybko, nieraz zauważaliśmy, że ludzie tutaj wariują. Bardzo dużo wypadków jest na tej prostej drodze" - komentują.
Listen on Spreaker.