Nieważne czy to znicze, krzyż czy tablica - prędzej czy później zniknie wszystko. Zarząd Dróg Miejskich regularnie usuwa z poboczy i sąsiedztwa jezdni wszystkie rzeczy upamiętniające wypadki. Powód jest oczywisty: mogą stwarzać niebezpieczeństwo dla kierowców, rowerzystów i pieszych.
Drogowcy działają, bo tak im każe ustawa, ale... Starają się to robić z jak największym wyczuciem. Rzadko kiedy usuwają tzw. "potykacze" od razu, a gdy już tu zrobią, to nie trafiają one na śmietnik. - Elementy ściągnięte z ulic przechowywane są w naszym magazynie - tłumaczy Karolina Gałecka z ZDM-u. - Każdy, kto zechce odebrać swoją tablicę czy pozostawiony przy drodze krzyż, może się do nas zgłosić - dodaje.
Nasz reporter sprawdził, co na ten temat sądzą sami warszawiacy. - Dajmy rodzinie czcić pamięć zmarłego przez miesiąc lub dwa od tragedii. Później faktycznie lepiej, gdy te elementy znikną z ulic - zauważa jedna z mieszkańców stolicy. - Do pozostawiania kwiatów i zniczy służą cmentarze - dodaje mieszkanka.
W ubiegłym roku ZDM interweniował w sprawie "potykaczy" zaledwie cztery razy. Szczegóły zna nasz reporter, Michał Skolimowski: