Ksawery „Panda” Stanecki (36 l.) na warszawskich Bielanach mieszka od urodzenia Tu się wychował, tu ma znajomych, którzy od piaskownicy wołają na niego „Panda”. Z ksywki postanowił uczynić markę. Przez jakiś czas prowadził mały kiosk przy ul. Żeromskiego. Gdy jego mama straciła pracę w pobliskiej stołówce, postanowił jej pomóc, otworzył bar z zapiekankami i zatrudnił ją. Tak powstały Zapiekanki Panda. Pomaganie najwyraźniej pan Ksawery ma we krwi, bo skoro pomógł mamie, wykombinował, jak pomóc innym.
Pomysł jest prosty - jeśli ktoś nie może pozwolić sobie na obiad, nie musi go szukać w lodówce w jadłodzielni. Teraz znajdzie tam kupon na jedzenie. Wystarczy więc, że potrzebująca osoba weźmie voucher i przyjdzie do tego baru czy restauracji, które go wystawiły.
Pierwsze 6 voucherów na swoje zapiekanki „Panda” zostawił w jadłodzielni 5 stycznia. Informacje zamieścił w portalu społecznościowym. Odzew, z jakim się spotkała akcja, przerósł jego oczekiwania. - Pod postem pojawiły się dziesiątki reakcji i komentarze. Wtedy uznałem, że warto to szerzej rozkręcić – mówi nam pomysłodawca.
W każdej dzielnicy funkcjonuje przynajmniej jedna jadłodzielnia. Na Bielanach są dwie – przy OPS (Przybyszewskiego 80/82) i przed wejściem do pływalni (ul. J. Conrada 6).
- Często widziałem, że lodówki są puste. Jeśli do akcji przyłączą się inni przedsiębiorcy i będą zostawiać takie kupony, może wspólnie uda się pomóc wielu osobom – zwraca uwagę Ksawery Stanecki.
Polecany artykuł:
- Często widziałem, że lodówki są puste. Jeśli do akcji przyłączą się inni przedsiębiorcy i będą zostawiać takie kupony, może wspólnie uda się pomóc wielu osobom – zwraca uwagę Ksawery Stanecki.
W bielańskiej jadłodzielni za jego przykładem są już więc m.in. vouchery burgerowni HotRollo Burger&Wrap czy kawiarni WakeUp Cafe. Lawina ruszyła! Okazało się, że to świetny sposób na pomaganie innym. Kupony znikają błyskawicznie. Kto z nich korzysta? - Przyszła do mnie pani z dwoma voucherami. Zapiekanki dała swoim dzieciom. Wiem, że dla niektórych wydanie 15 zł może stanowić trudność. Dlatego nieważne jest, kto do mnie przychodzi z kuponem – tłumaczy pomysłodawca akcji.
Co sądzą o tej akcji osoby, które korzystają na co dzień z jadłodzielni? - Mieszkam niedaleko stąd. To bardzo dobry pomysł. Sam często tu przychodzę, dzięki temu mam co zjeść. Teraz mogę pójść na kawę, bo mam ten kupon – powiedział pan Tomasz (45 l.). Może się okazać, że przy rosnących cenach jedzenia ze wspólnych lodówek będzie korzystać coraz więcej osób.