Warszawa, Wola. Śmiertelne potrącenie 14-letniego chłopca na pasach. „Jego całe życie to prawa w firmach kurierskich”
W piątek (3 stycznia) około godziny 17 na przejście dla pieszych przy ul. Ordona wszedł 14-letni chłopiec. Został śmiertelnie potrącony przez kierowcę białego busa. Pomimo szybkiej pomocy nie udało się uratować życia nastolatka. Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany następnego dnia, kiedy toczył alkoholową libację z członkiem swojej rodziny. Mężczyzna trafił już do aresztu, a wcześniej usłyszał zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz ucieczki z miejsca zdarzenia i niezastosowania się do sądowego zakazu prowadzenia pojazdów.
Od tragedii, o której rozpisują się media w całej Polsce, minęło kilka dni. Pomimo tego, co chwilę na jaw wychodzą nowe fakty z życia 43-letniego kuriera. Teraz głos w sprawie zabrali jego znajomi. W rozmowie z dziennikarzem „TVN Uwaga!” zdradzili, jaki był naprawdę.
− Jak on mógł jeździć w firmie kurierskiej, jak miał zakaz? Często przewijał się w naszym warsztacie, bo dowoził paczki na naszym terenie. Często przyjeżdżał w ciężkim stanie, było widać, że był pijany. Raz zadzwoniliśmy na policję, powiedzieliśmy, że jeździ pijany. Usłyszeliśmy to, żeby przyjechać na komendę i to zgłosić − mówił jeden ze znajomych. Reporter TVN-u skontaktował się również z drugą osobą, która znała Andrzeja K. Jak usłyszał w rozmowie z mężczyzną: „rzadko kiedy był trzeźwy”. Czy tak wygląda rzeczywistość pracy kurierskiej w Polsce?
W sprawie swój głos zabrał również Dawid Marciniak z firmy transportowej Relobus Polska. − Dla nas to jest kwestia odpowiedzialności. Każdego dnia na pokładzie naszych autobusów tutaj na terenie Warszawy i na terenie Polski podróżuje kilka tysięcy pasażerów. My, zatrudniając naszych kierowców, a mamy ich kilkuset, codziennie weryfikujemy czy ich uprawnienia są aktualne i czy mogą wsiąść za kierownicę, bo bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze. To się da zrobić − powiedział na antenie programu TVN Uwaga!.