pacjantka w rozmowie z lekarką

i

Autor: Rocketclips, Inc./Shutterstock.com

Lekarka z Warszawy mówi, dlaczego się zarażamy. WYLICZA BŁĘDY!

2020-03-30 13:03

Koronawirus to realne zagrożenie dla wszystkich mieszkańców Warszawy. Szczególnie narażone są osoby starsze lub z chorobami przewlekłymi. Na co dzień z zarażonymi pracuje jednak służba zdrowia, która dziennie może mieć kontakt z setkami potencjalnych nosicieli wirusa. Jak to wygląda z ich perspektywy? Lekarka z Wilanowa opisała swoją historię.

Dramatyczny apel lekarki z Wilanowa trafił do tysięcy ludzi. Kobieta zamieściła wpis na swoich mediach społecznościowych i poprosiła o udostępnianie. Pani Monika Kwiatkowska jest lekarką, tak jak jej mąż. Oboje pracują w różnych szpitalach w Warszawie. Jej mąż pracuje w jednym ze szpitali dedykowanych do leczenia chorych na COVID-19. - Czujemy, że musimy przekazać Wam nasz punkt widzenia na obecnie trwającą sytuację epidemii wirusa SARS-CoV-2. Jesteśmy przerażeni tym, co dzieje się u nas na osiedlu i osiedlach okolicznych – napisała na samym początku swojego wpisu.

ZOBACZ TEŻ: Dramatyczny apel ratownika: Nie okłamujcie nas! Też chcemy żyć!

Lekarka wyznaje, że na samym początku miała nadzieję, że Polacy zachowują się odpowiedzialnie i zgodnie z zaleceniami – tak, by nie pozwolić na rozprzestrzenianie się wirusa. - Pojedynczy przechodnie trzymali się zalecanej izolacji i odległości. Jednak ostatnie dni pokazują, że wielu z mieszkańców kompletnie nie rozumie, z czym się mierzymy, że tym, co doprowadziło Włochów do kilkuset zgonów dziennie było to, co teraz obserwujemy na naszych ulicach – BEZMYŚLNOŚĆ – pisze pani Monika.

Czy czeka nas to samo, co we Włoszech?

Lekarka zwraca uwagę, że we wszystkich polskich szpitalach lawinowo rośnie liczba zakażonych. Zajmowane są kolejne stanowiska respiratorowe. Karetki z chorymi stoją jedna za drugą pod zakaźną Izbą Przyjęć. Kolejni lekarze i pielęgniarki wyłączani są z pracy z uwagi na chorobę lub jej podejrzenie i kwarantannę. - Póki co system ten wydaje się być jeszcze wydolny, ale tak naprawdę, każde zachorowanie lub jego podejrzenie zbliża nas do jego załamania. W pewnym momencie, respiratorów bądź leków może zabraknąć Wam i Waszym Bliskim – pisze pani Monika.


Zwraca również uwagę, że jedynym sposobem na ograniczenie rozprzestrzeniania się zarazy jest bezwzględny nakaz noszenia masek ochronnych. Niestety, jak wiadomo, przeciętny Polak ma znaczne trudności w zdobyciu takiej maski, brakuje ich również w samej służbie zdrowia. Największym problemem jest przede wszystkim wychodzenie z domu, nie dość, że bez masek ochronnych, to przede wszystkim – bez potrzeby.

Na ulicach mnóstwo jest grupek dorosłych i dzieci urządzających sobie spacery, wycieczki rowerowe, nie przestrzegających odpowiedniej odległości między sobą. Sprzyja temu prawdopodobnie ładna pogoda. - Ale to nie jest okres wakacji od pracy i szkoły – zauważa lekarka i grzmi - to czas bezwzględnej kwarantanny dla nas wszystkich. Pamiętajcie, że nawet jeśli choroba Was ominie, to możecie być wektorem zakaźnym dla osób starszych, na immunopresji, kobiet w ciąży, których z pewnością jest wiele na naszym osiedlu.

„Postawcie się w naszej sytuacji”

Pani Monika, jako lekarka, podkreśla, że gdyby miała wybór i taką możliwość, z miłą chęcia zostałaby w domu i nie narażałaby siebie i swoich bliskich na nieszczęście. Zwraca również uwagę, że warszawskie szpitale i ich wyposażenie są w naprawdę opłakanym stanie.

ZOBACZ TEŻ: Taksówkarz z Warszawy walczy z wirusem. Zobacz jakimi metodami [GALERIA]


- Nasze środki zabezpieczenia są minimalne, w większości mamy tylko to, co sami kupiliśmy za ciężkie pieniądze, materiały w szpitalach się kończą, każdy kontakt z pacjentem jest dla nas zagrożeniem. Gdybyśmy mieli wybór i nie wykonywali naszej pracy, na którą się zdecydowaliśmy, nie wychodzilibyśmy z domu nigdzie - mówi lekarka.

ZOBACZ TEŻ: KORONAWIRUS: 461 osób zarażonych na Mazowszu, 168 w Warszawie. Cztery osoby zmarły!

Takich lekarzy jak pani Monika i jej mąż są setki. Ryzykują swoje zdrowie i życie po to, by ratować tych, którzy sami się chronić już nie mogą. Co jest najgorszym widokiem dla służby zdrowia po całym dniu ciężkiej i ryzykownej pracy? - Kiedy wracamy do domu widzimy grupki dzieci na placach zabaw, rodziców na rowerach, tłumy na ulicach. I czujemy, że nasza walka i poświęcenie jest bez sensu. Że i tak ci ludzie wszystko rozniosą, rozsieją, przyczyniają się do szerzenia wirusa… - pisze lekarka i prosi o udostępnianie swojego apelu. - Tak, chcemy was straszyć. Bo niestety wiemy, że jest czym – podsumowuje.

Zobacz też: KONIEC SPACERÓW, jakie znaliśmy do tej pory! Restrykcyjne zalecenia rządu

Polacy dziękują lekarzom i pielęgniarkom za walkę z koronawirusem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają