Jedna z bardziej obleganych na Mazowszu placówek dziecięcych - szpital w Dziekanowie Leśnym - ma poważny problem. W piątek rodzicami małych pacjentów wstrząsnęła wiadomość o wstrzymaniu wszystkich planowych zabiegów i operacji, które miały odbyć się w placówce w piątek i poniedziałek. Dwoje najciężej chorych pacjentów przebywających na oddziale intensywnej terapii mialo już w piątek zostać przewiezionych do szpitala przy Niekłańskiej. Wszystko przez decyzję dziewięciu zatrudnionych w Dziekanowie anestezjologów, którzy zagrozili odejściem z pracy.
Wszystkiemu winne są problemy finansowe szpitala, który od października ma nie wypłacać swoim pracownikom całości należnych im pensji. Problem dotyczy w sumie kilkudziesięciu lekarzy. W przypadku anestezjologów może chodzić o sumę ponad 300 tys. zł.
Władze szpitala mają negocjować z lekarzami w sprawie rozwiązania konfliktu. Nie wiadomo jednak, czy anestezjolodzy, których w weekend w Dziekanowie nie było, zdecydują się na udział w operacjach i zabiegach. Rodzice, których dzieci liczą na pomoc lekarzy szpitala w Dziekanowie Leśnym, nie kryją obaw. Piotr Daab (14 l.) z Nowosiółek pod Płońskiem przeszedł operację wycięcia wyrostka robaczkowego, a kilka dni później dostał zapalenia otrzewnej i znów trafił na stół operacyjny. Jego mama Bogumiła Daab (51 l.) woli nie myśleć o tym, co będzie, gdy nagle potrzebna będzie kolejna operacja, a w szpitalu nie będzie żadnego anestezjologa. - Lekarze są cudowni i pieniądze powinny się znaleźć, bo w końcu chodzi tu o ratowanie dzieci - mówi kobieta. Wypłacenie zaległych pensji nie musi niestety oznaczać końca problemów lecznicy. Placówka ma ponad 40 mln zł długu.