W pierwszym meczu rozegranym przy Łazienkowskiej Legia Warszawa przegrała 1:2. Mistrzowie Polski przybyli do Luksemburga z jednym zadaniem - wygrać i zmazać plamę po koszmarze sprzed tygodnia. Nie udało się. W ciągu 17. minut F91 Dudelange wygrywało już 2:0 po trafieniach Patricka Stumpfa i Stelvio.
>>> Air Show Radom 2018: gdzie kupić bilety? Zobaczcie! [INFORMACJE, PROGRAM, CENY]
Wojskowi bez żadnego skomplikowanego planu wzięli się za odrabianie strat. Szło im to powoli i dosyć topornie. Obie bramki dla gości zdobył Jose Kante. Ani Gwinejczyk ani żaden inny zawodnik Legii nie zdążył wbić trzeciego gola, który przedłużyłby nadzieje warszawskiej drużyny na awans do kolejnej rundy eliminacji. Tuż przed końcem spotkania popisał się za to Michał Kucharczyk, który dostał czerwoną kartkę. Jakby absurdu było mało, to właśnie do arbitra największe pretensje miał po meczu szkoleniowiec Legii, Ricardo Sa Pinto: - Ostatnie minuty były dla nas wyczerpujące. Jeżeli mogę komuś pogratulować, to sędziemu, który pomógł rywalom awansować do kolejnej rundy - stwierdził Portugalczyk.
F91 Dudelange - Legia Warszawa 2:2 (2:1), pierwszy mecz 2:1
1:0 - Patrick Stumpf (7.)
2:0 - Stelvio (17.)
2:1 - Jose Kante (36.)
2:2 - Jose Kante (86.)
Los mistrzów Polski w europejskich pucharach podzieliły inne polskie zespoły. Lech przegrał w dwumeczu z KRC Genk 1:4. Takim samym wynikiem zakończyła się rywalizacja Jagiellonii z KAA Gent. - Może nasza piłka jest po prostu słaba i staramy się czarować, że jesteśmy potęgą? Że nasza reprezentacja fajnie gra, że piłka klubowa fajnie wygląda? Może tak naprawdę inni idą do przodu, a my stoimy? Może to jest to, a może to my znowu daliśmy ciała - zastanawiał się bramkarz Legii, Arkadiusz Malarz.
Czytaj również: Legia Warszawa - Zagłębie Sosnowiec: Gdzie oglądać? TRANSMISJA TV na żywo!
Zobacz #TOWIDEO