Śledztwo przeciwko "Lindzie" prowadził Lubelski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie. Pod koniec sierpnia do Sądu Okręgowego w Warszawie został skierowany akt oskarżenia przeciwko dwóm osobom, które miały kierować zorganizowaną grupą przestępczą czerpiąca korzyści z prostytucji. Jedną z tych osób jest właśnie Katarzyna J.
Zobacz: "Kino, gdzie nowobogaccy nie chcą mieszać się z plebsem". Rusza najdroższe kino w Polsce
Jak przekazał w piątek Dział Prasowy Prokuratury Krajowej, w toku postępowania prokurator ustalił, że grupa "Lindy" w Polsce działała głównie w Warszawie.
Katarzyna J. werbowała prostytutki, przede wszystkim Polki i Ukrainki. Oskarżona po wytypowaniu kobiet, które wzbudziły jej zainteresowanie, kierowała je na profesjonalną sesję zdjęciową. Dziewczyna, która zdecydowała się na pracę jako prostytutka kierowana była przez Katarzynę J. do wskazanego przez nią lokalu na terenie Francji, m.in. w Paryżu, Tuluzie i Lyonie.
Podczas dwu-trzy tygodniowego pobytu próbnego, podczas którego świadczyła usługi seksualne, otrzymywała 200-300 euro za godzinę spotkania. "Linda" pobierała od każdej zarobionej kwoty ok. 30-40 procent. Według śledczych mogła w ten sposób zarobić ponad 3,8 mln zł. Pieniądze przekazywane były jej bezpośrednio lub wysyłane za pośrednictwem przekazów pieniężnych.
Polecany artykuł:
- Oskarżona zajmowała się ponadto umieszczaniem ogłoszeń oraz kontaktem z klientami i nakłaniała pracujące już dla niej kobiety, aby same poszukiwały osób chcących pracować dla niej na terenie Europy Zachodniej - podała PK.
Mężczyźni, którzy chcieli skorzystać z usług seksualnych, wysyłali wiadomość SMS na wskazany numer z informacją, z usług której kobiety chcą skorzystać, w jakim terminie i jakie mają preferencje odnośnie zakresu usług i ubioru. Numer ten należał do Katarzyny J., która odpowiadała na otrzymaną wiadomość, podając jednocześnie adres, kod do drzwi wejściowych oraz dokładną lokalizację mieszkania.
W tym samym czasie "Linda" z innego numeru telefonu kontaktowała się z prostytutką, przekazując jej informacje o kliencie. J. miała być też informowana sms-owo o przyjściu i wyjściu klienta oraz na koniec dnia - przez każdą z kobiet - o osiągniętych przez siebie dochodach. Śledczy ustalili tożsamość 20 "pracownic" Katarzyny J.
Zobacz też: Szok! Prawie się utopił ratując kolegę, który był... w domu!
Do zatrzymań członków grupy Katarzyny J. przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji doszło w październiku i listopadzie 2019 roku na terenie województwa mazowieckiego, pomorskiego, łódzkiego i dolnośląskiego.
Na poczet przyszłych kar i grzywien zabezpieczono pieniądze w kwocie 420 tys. złotych i 19 tys. euro oraz nieruchomości należące do podejrzanych warte co najmniej 4,6 mln zł. Prokuratura zabezpieczyła również samochód marki Porsche Cayenne o szacunkowej wartości 175 000 zł.