Życie 25-letniej Lizy zostało przerwane przez Doriana S. Białorusinka pomimo niefortunnego startu była osobą wielu talentów i miała smykałkę do biznesu, praca od zawsze paliła się jej w rękach. Marzyła o zamieszkaniu w Paryżu, gdzie przeprowadziłaby się z partnerem i młodszą siostrą z Białorusi. Chciała mieć samochód, a dobrze prosperujący biznes pozwalałby jej utrzymać siebie oraz bliskich i podróżować po całym świecie. Rodzina i przyjaciele byli dla niej priorytetem. Właśnie tak wspominano ją podczas pogrzebu.
Dorian S. 25 lutego 2024 roku wypatrzył ją na ulicy. Nie widział jednak człowieka, osoby z uczuciami i planami na przyszłość. Myślał jedynie o sobie i o tym, w jaki sposób może rozładować "negatywne emocje".
- Dziwnie się czułem, nie umiem tego opisać. Przeszedłem przez pasy Marszałkowską i wtedy zobaczyłem tę dziewczynę. Byłem w jakimś amoku, nie czułem strachu, nic. A jestem ogółem strachliwy i emocjonalny - mówił podczas przesłuchania, koncentrując się na sobie. Nawet po dokonaniu zbrodni nie naszła go refleksja co czuła jego ofiara.
Dorian S. za bestialski atak zakończony śmiercią Lizy został skazany, zgodnie z oczekiwaniami prokuratury i bliskich pokrzywdzonej, na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Oznacza to, że trafi do zakładu karnego z oddziałem szpitalnym. Wyrok jest nieprawomocny. Obrona ma tydzień na złożenie apelacji.
Sędzia Paweł Dobosz w uzasadnieniu wyroku wskazywał, że do tragedii zdecydowanie przyczyniły się czynniki społeczne, w tym przedmiotowe traktowanie kobiet.
"W obyczajowości naszego społeczeństwa, w kulturze konsumpcyjnej, która nam towarzyszy, obraz kobiety często sprowadzany jest do pewnych stereotypów. Kobieta traktowana jest jako rzecz, przedmiot, który można wykorzystać. W kulturze konsumpcyjnej pojawia się mnóstwo obrazów, kultura jest nasycana obrazami seksualnego wykorzystania kobiet, które sprzedawane są jako atrakcyjny produkt. Obrazy te odzierają kobietę z uczuć, wolnej woli. Oskarżony nasiąknięty takimi obrazami łatwiej mógł przekroczyć tę granicę wolności, bo mógł potraktować kobietę jak rzecz, przedmiot. Doprowadził do tego, by wykorzystać ją seksualnie; była dla niego tylko rzeczą. Przecież oskarżony zgwałcił nieprzytomną kobietę" - powiedział.
Społeczne przyzwolenie na przemoc i "znieczulica"
Sędzia nie pominął również świadków. Skrytykował ich zachowanie: chociaż dwie kobiety widziały zdarzenie, to uznały, że widzą stosunek seksualny narkomanów. Nie zadzwoniły po patrol, co mogły zrobić, jeśli bały się o własne bezpieczeństwo. Odeszły z miejsca zbrodni i dopiero rano widząc policyjne radiowozy dotarło do nich, że stało się coś strasznego.
Czytaj dalej pod galerią.
"Ta sytuacja wiele o tym mówi, jak postrzegana jest w naszej obyczajowości relacja między mężczyzną a kobietą. (...) Sytuacja, która polega na tym, że kobieta leży naga na ziemi w środku zimy, a mężczyzna odbywa z nią stosunek seksualny jest w jakimś stopniu dopuszczalna" - dodał sędzia Dobosz.