Po tragedii, do której doszło pod koniec lutego, do dzisiaj wielu warszawiaków nie może się pozbierać. 25-letnia Białorusinka, którą w czwartek (14 marca) pożegnaliśmy w jej ostatniej drodze, została brutalnie zaatakowana przez zamaskowanego napastnika. Podejrzanym o dokonanie tej zbrodni jest 23-letni Dorian S.
Lizaveta osiągnęła już życie wieczne. W ostatni czwartek chwilę przed godziną 12 na Cmentarzu Północnym pojawili się pierwsi uczestnicy pogrzebu dziewczyny. Na miejsce przyjechali również policjanci, którzy pilnowali, aby nikt nie zakłócał łamiącej serca uroczystości. Ceremonia rozpoczęła się w okolicach godziny 13. To wtedy, ciało dziewczyny złożone w białej trumnie, wystawiono w sali pożegnań.
Wzruszający pogrzeb 25-letniej Białorusinki
Godzinę później trumna wraz z konduktem żałobnym przeszła w miejsce wiecznego odpoczynku. Uroczystości pogrzebowe 25-latki były prowadzone przez trzy osoby: dwie kobiety, które opowiadały historie związane z Lizą w języku polskim oraz jednego mężczyznę – tłumacza.
Podczas ich wypowiedzi do zgromadzonych padło wiele rozrywających serca słów. Jednak to te najmocniej wibrowały z naszymi połamanymi sercami. − Liza przychodzi do nas w snach. Pierwszy raz pojawiła się tuż po śmierci. Przyszła do brata, do mamy Daniela, do swoich klientek. Opiekuńcza i sumienna, nie tylko do końca, ale na zawsze − mówiła prowadząca ceremonię.
Wielkie białe serce na grobie 25-letniej Lizy
Jak zaznacza, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co przeżywała w momencie ataku. Nad jej ciałem nie pochylali się jeszcze eksperci odtwarzający jej ostatnie momenty na podstawie śladów jej zadrapań. − To, co mówiła do nas w snach, okazało się spójne z przypuszczeniami ekspertów, którzy oglądali jej poranione ciało. Liza mówiła Arturowi, że nie zdążyła cierpieć, bo odpłynęła natychmiast. Chwilę po ataku znalazła się w zupełnie innym miejscu, była spokojna. Opuściła ciało, nie było jej tam − słyszeliśmy dalej.
Na pożegnanie Lizy przybyły tłumy. Wiele osób płakało, chociaż niektórzy nawet nie znali 25-latki. Jej tragiczna śmierć poruszyła serca Polaków oraz Polek w każdym wieku. Gdy trumna kobiety zjeżdżała w dół, żałobnicy rzucali białe kwiaty. Grób Lizy dosłownie utonął w morzu róż. Uwagę przykuwał jednak jeden wieniec w kształcie serca, na którym były dwie szarfy: "Mojej Najjaśniejszej Iskierce. Szczęśliwej Podróży".