Kilka dni temu Centralne Biuro Śledcze ustaliło, że w lesie pod Warszawą schowane są wyjątkowo niebezpieczne materiały wybuchowe. Kto i po co składował bomby? Policjanci z CBŚ szukają odpowiedzi na to pytanie.
- Funkcjonariusze z wydziału do zwalczania aktów terroru zlokalizowali trzy miejsca, w których składowane były materiały wybuchowe. Do ich zabezpieczenia potrzebna była pomoc wojskowych saperów - mówi podinsp. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Wśród drzew ukryte były 204 granaty moździerzowe, 41 pocisków artyleryjskich, 2 granaty, bomba lotnicza i 60 kilogramów prochu. - W sumie 477,5 kilograma materiałów wybuchowych. Najprawdopodobniej miały trafić do grup przestępczych - tłumaczy podinsp. Hajdas. Bomby, które mogłyby puścić pół miasta z dymem, pochodzą z czasów II wojny światowej. Wojskowy patrol saperski wywiózł cały arsenał na poligon i zdetonował. Właściciele leśnego składu nadal są namierzani.
Zobacz też: Ożarów. Przejęli wojenny arsenał mafii