Mąż sam nadział się na nóż?! Monika odpowie za zabójstwo ukochanego

i

Autor: Archiwum prywatne Mąż sam "nadział się" na nóż?! Monika odpowie za zabójstwo ukochanego

Mąż sam "nadział się" na nóż?! Monika odpowie za zabójstwo Janusza

2021-08-23 7:25

Awantura, która rozegrała się pod koniec listopada 2020 w trakcie domowej awantury, znajdzie swój finał na sali sądowej. 44-letnia Monika P. dźgnęła męża nożem w klatkę piersiową. Jeden cios ostrym narzędziem pozbawił życia 43-letniego Janusza. Kobieta tłumaczyła, że mężczyzna "jej się nadział". Przed Sądem Okręgowym w Warszawie odpowie za zabójstwo. Obecnie przebywa w areszcie śledczym. Grozi jej dożywocie.

Makabra miała miejsce w poniedziałek, 30 listopada ubiegłego roku, na Woli. Około godz. 16 na numer alarmowy zadzwoniła zdenerwowana kobieta i poinformowała, że na klatce schodowej bloku przy ul. Ludwiki leży 44-letni mężczyzna z raną kłutą w okolicy serca. Na miejsce natychmiast przyjechało pogotowie. Wówczas przy mężczyźnie znajdowały się dwie kobiety, jedna z nich wołała "Janek, nie umieraj!".

Niestety, ratownikom nie udało się uratować życia mężczyzny. Janusz P. zmarł na miejscu w wyniku bardzo głębokich obrażeń. Podczas późniejszej sekcji zwłok ustalono, że miał uszkodzone m.in. serce i lewe płuco.

Przeczytaj także: Bestialskie morderstwo Kornelii pod Konstancinem. Rusza proces oprawców 16-latki

Masakra na Woli. Monika odpowie za zabójstwo ukochanego

Kobieta, która wezwała pomoc, była sąsiadką zmarłego Janusza P. O wsparcie poprosiła ją Monika P., żona pokrzywdzonego. Twierdziła, że podczas małżeńskiej awantury spowodowanej zazdrością męża o romans małżonki, mężczyzna chwycił nóż, którym wcześniej robił kanapki, i wbił go sobie w serce. Taką samą wersję kobieta przedstawiła funkcjonariuszom policji, których przekonywała, że na chwilę przed zadaniem sobie śmiertelnego ciosu Janusz P. miał oświadczyć, że "skoro on nie może jej mieć, to żaden inny mężczyzna nie będzie jej miał". Policjanci zapamiętali, że była roztrzęsiona i płakała. W momencie zatrzymania miała około promila alkoholu we krwi.

Sprawdź: Krwawa jatka na Woli! Zadźgała ukochanego z zazdrości

Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć.

Janusz był zazdrosny o Monikę. To dlatego doszło do morderstwa na Woli?

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola. W toku postępowania przygotowawczego przesłuchano licznych świadków, w tym również rodzinę pokrzywdzonego oraz sąsiadów z bloku przy ul. Ludwiki. Z ich zeznań wynika, że konflikt pomiędzy Moniką P. i jej mężem trwał już od kilkunastu miesięcy. Zarówno sąsiedzi, jak i bliscy zmarłego, wiedzieli, że powodem licznych kłótni i przepychanek były problemy finansowe rodziny oraz pozamałżeński związek, w który zaangażowała się oskarżona. Wielokrotnie o interwencję w związku z zachowaniem rodziców prosiły nawet ich nastoletnie córki.

Zobacz: Bohater Marcin zginął ratując tonące dziecko. Opłakuje go córeczka

Janusz P. nie żyje. Powodem była zdrada żony?

W dniu zabójstwa Janusza P. jego żona wróciła do domu nad ranem. Śledczy ustalili, że weekend kobieta spędziła u nowego partnera. Monika P. nie mogła dostać się do mieszkania, bo zostały w nim wymienione drzwi.

Mąż wpuścił ją i przez dwie godziny trwała między nimi awantura.

Córki małżeństwa P. przebywały w tym czasie poza domem. Gdy Monika P. zasnęła, mąż miał zamknąć ją w domu i wyjść. 44-latka groziła telefonicznie mężowi, że odkręci gaz i wysadzi mieszkanie w powietrze, jeżeli jej nie wypuści. Janusz P. poprosił sąsiada, by zamknął dopływ gazu na klatce schodowej i wrócił do domu wczesnym popołudniem.

Małżonkowie kontynuowali kłótnię, Janusz P. nakazał żonie spakować rzeczy i wyprowadzić się.

Zobacz także: Piotr z Serocka poszedł sam do opuszczonego hotelu. Potem znaleźli jego ciało [REKONSTRUKCJA]

Monika P. zabiła męża? Janusz P. po ugodzeniu nożem wyszedł z mieszkania

Z relacji Moniki P. wynika, że około godz. 15 dostała SMS od córki, ale mąż wyrwał jej telefon z ręki, podejrzewając korespondencję z kochankiem. Gdy Janusz P. rzucił telefonem o podłogę, kobieta rzuciła się na niego. Została jednak odepchnięta przez mężczyznę i upadła. W późniejszych wyjaśnieniach 44-latka zmodyfikowała wersję wydarzeń, przyznając, że to ona chwyciła nóż, który leżał na ławie w salonie.

Twierdziła, że chciała nastraszyć męża, a nie zabić, jednak pokrzywdzony miał stracić równowagę i "się nadziać na ten nóż".

Przeczytaj: Potworne krzyki i wielki huk. Ktoś wysadził samochody na Saskiej Kępie

Janusz P. po ugodzeniu nożem wyszedł z mieszkania. Na nagraniu z monitoringu widać, jak przewraca się, a Monika P. kilkukrotnie podbiega do niego, odchodzi i wraca. Wróciła do mieszkania m.in. po koc, którym próbowała uciskać krwawiącą ranę.

Monika P. odpowie przed Sądem Okręgowym w Warszawie za dwa przestępstwa. Pierwszym jest postawiony jej przez prokuratora zarzut dokonania zabójstwa męża "w zamiarze ewentualnym". Oskarżyciel publiczny stwierdził, że kobieta nie chciała pozbawić życia Janusza P., ale godząc go nożem w okolice serca, musiała się z takim skutkiem liczyć.

Widziałeś? Jasnowidz Jackowski miał przerażającą wizję. Zdradza, czy władza w Polsce odpowie za swoje decyzje

Drugi czyn zarzucany Monice P. dotyczy wydarzeń z nocy z 30 na 31 sierpnia 2019 roku. Pomiędzy małżonkami doszło do awantury w kuchni, gdy kobieta przygotowywała kanapki. W dłoni trzymała długi kuchenny nóż. Z jej relacji wynika, że mocno i nerwowo gestykulowała, a mąż próbował jej wyrwać nóż i złapał dłonią za jego ostrze, powodując obrażenia. Prokuratura uznała, że kobieta działała w zamiarze bezpośredniego spowodowania obrażeń u męża i świadomie zadała mu cios, przed którym mężczyzna się obronił dłonią. Interweniowała policja i pogotowie, ale wówczas po namowach żony Janusz P. miał odstąpić od złożenia zeznań obciążających Monikę P.

44-latce grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Obecnie przebywa w areszcie śledczym.

Bezlitośnie kopała psa w parku. Wstrząsające nagranie z centrum Warszawy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki