Zakrwawiona kobieta w autobusie miejskim
Przed godziną 22 na ulicy Trockiej rozegrał się kolejny ludzki dramat. Na przystanku przy stacji metra stał autobus linii 160. W nim na podłodze siedziała ok. 30-letnia zakrwawiona pasażerka. Wokół kobiety leżały jej rzeczy osobiste, które sama porozrzucała. Krew widoczna była na siedzenia autobusu oraz na dłoniach i ubraniu młodej kobiety. Strażnicy miejscy, którzy interweniowali na przystanku, próbowali porozmawiać z ranną, ale ta nie reagowała na zadawane pytania. Po odsłonięciu jej lewego nadgarstka funkcjonariusze dość głęboko rozciętą ranę, z której sączyła się krew. Natychmiast wezwali pogotowie ratunkowe i zaczęli opatrywać kobietę.
Kobieta była agresywna
Pomoc pasażerce autobusu nie była prosta. - Kobieta była mocno pobudzona, szarpała się i machała rękami. Na dodatek nie wiadomo było, czym się pokaleczyła i czy nie zaatakuje strażników - wyjaśnia Straż Miejska. Funkcjonariuszom udało się jednak opanować sytuację. Ucisnęli tętnicę i założyli na ranę opatrunek. Wówczas zadzwonił leżący obok kobiety telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "dom". Strażnicy miejscy odebrali połączenie. - Okazało się, że rodzina od blisko 2 godzin poszukuje kobiety - tłumaczy Straż Miejska. Niedługo potem na miejscu zjawili się najbliżsi kobiety, a po kilku minutach udali się za karetką, która zabrała ranną do szpitala.