Warszawa, Mokotów. W mieszkaniu odnaleziono ciała ojca i syna
Dramatyczne odkrycie miało miejsce w czwartek (27 lutego) po godzinie 21. Policja została wezwana do jednego z mieszkań przy ulicy Langego po otrzymaniu zgłoszenia o braku kontaktu z lokatorami zamieszkującymi pod wskazanym adresem.
Na miejscu funkcjonariusze weszli do mieszkania, w środku znaleźli zwłoki dwóch mężczyzn − 79-letniego ojca i 41-letniego syna. Jak informuje asp. szt. Marta Haberska z mokotowskiej policji, ciała były w stanie rozkładu.
− Potwierdzam, mieliśmy interwencję po godzinie 21. Policjanci, po otrzymaniu zgłoszenia o braku kontaktu z lokatorami, udali się do mieszkania przy ulicy Langego. W środku znaleziono ciała dwóch mężczyzn, jeden w wieku 79 lat, drugi w wieku 41 lat − potwierdziła w rozmowie z „Super Expressem” rzeczniczka policji.
Na miejscu pod nadzorem prokuratury przeprowadzono wszystkie niezbędne czynności procesowe. Ciała zostały zabezpieczone do dalszych badań medycznych, które mają pomóc w ustaleniu przyczyn śmierci.
− Ciała zostały zabezpieczone i przetransportowane do zakładu medycyny sądowej − dodaje policjantka.
Na tę chwilę policja wyklucza udział osób trzecich w zdarzeniu. Sprawę badają śledczy, którzy będą ustalać, jak doszło do tragedii.
Czarna seria w Warszawie
W ostatnich dniach Warszawą wstrząsnęła seria brutalnych zabójstw starszych kobiet. W ciągu dziewięciu dni doszło do trzech potwierdzonych morderstw seniorek w różnych dzielnicach miasta.
W związku z tymi zbrodniami zatrzymano dwóch mężczyzn: 43-letniego obywatela Polski oraz 33-letniego obywatela Ukrainy. Obaj usłyszeli zarzuty związane z zabójstwami i rozbojami. Polak był wcześniej wielokrotnie karany i poszukiwany listem gończym, natomiast Ukrainiec nie miał wcześniejszych konfliktów z prawem na terenie Polski.
Motywem działania sprawców były rabunki. Z mieszkań ofiar kradli m.in. biżuterię, obrazy, stare monety i zegarki. Większość skradzionych przedmiotów udało się odzyskać. Więcej o tym możecie przeczytać tutaj: Seria zabójstw emerytek w Warszawie. Ofiar mogło być nawet 15. Pracownik banku uratował kolejne życia