Szczeniaczek zaklinował się w norze bobra
Akcja miała miejsce 10 grudnia około godz. 16 w Klimontach pod Siedlcami. Jedna z kobiet prowadzących siedlecką fundację opieki nad zwierzętami otrzymała wiadomość, że w podsiedleckiej miejscowości ktoś porzucił małe szczeniaki. Przejęta losem psiaków błyskawicznie przyjechała na miejsce.
Gdy dotarła pod wskazany adres, faktycznie po polu biegały małe, głodne i wyziębione pieski. Podczas łapania szczeniaków, by umieścić je w schronisku, jeden z nich uciekł i schował się do wyżłobionej szczeliny w ziemi.
Na miejsce natychmiast wezwano strażaków z Siedlec, Mordów i Wielgorza, którzy kamerą termowizyjną potwierdzili w długiej i wąskiej szczelinie obecność małego pieska. Zwierzak zaklinował się w kilkumetrowej bobrzej norze! Szczeniak nie mógł się z niej wydostać o własnych siłach.
Maluch był przestraszony i nie reagował na wołanie. Czas uciekał i liczyła się każda minuta. Na szczęście strażacy wiedzieli, co robić. Rozkopali norę i bezpiecznie wydostali, jak się później okazało, przesympatyczną malutką suczkę.
Szczeniaki ktoś wyrzucił?
Sytuacje w mediach społecznościowych opisało siedleckie Stowarzyszenie Zwierzoluby. Po pięknych słowach podziękowania dla strażaków i osób, które nie przeszły obojętnie nad losem szczeniaków, pojawiły się słowa gniewu wobec osoby, która prawdopodobnie porzuciła zwierzaki na mrozie.
"Człowieku, który wyrzuciłeś je w szczerym polu (bo same się tam nie znalazły i nie zgubiły), gdzie nie miały szans na przeżycie, przy tak niskich temperaturach, jak tak można, jak ???? Czy naprawdę tak ciężko wysterylizować sukę i zapobiec niechcianym miotom. Ludzie litości mamy XXI wiek !!!!" - czytamy na facebookowej stronie Stowarzyszenia Zwierzoluby.
Na szczęście wszystkie szczeniaki są już bezpieczne i gotowe na wyprowadzkę ze schroniska do nowych, kochających domów.