Mały Kubuś nie żyje. Miał być maltretowany przez 2 lata. Nikt z rodziny nie interesował się losem dziecka

i

Autor: qimono/cc0/Pixabay.com Czy do śmierci 3,5-letniego Kubusia musiało dojść? Chłopczyk trafił do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu, gdzie zmarł na początku marca, zdj. ilustracyjne

Mały Kubuś nie żyje. Miał być maltretowany przez 2 lata. "Nikt z rodziny nie interesował się losem dziecka"

2022-04-08 22:00

Czy do śmierci 3,5-letniego Kubusia musiało dojść? Chłopczyk trafił do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu w połowie lutego, po tym jak miał zostać skatowany przez swoich rodziców, ale zmarł 1 marca. Według ustaleń prokuratury dziecko było rzucane o ścianę i podłogę, co doprowadziło do pojawienia się krwiaka w mózgu. Koszmar Kubusia trwał znacznie dłużej.

Jak informuje program "Uwaga", emitowany na antenie TVN, światło dzienne ujrzały kolejne fakty dokumentujące to, jak doszło do śmierci 3,5-letniego Kubusia z miejscowości Garbatka-Letnisko pod Kozienicami. Chłopczyk mieszkał tam ze swoimi rodzicami: Patrykiem W. i Kingą Ł., którzy zdaniem prokuratury doprowadzili do jego śmierci. W połowie lutego został zabrany do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu z zatrzymaniem krążenia i urazem głowy, a na oddziale neurochirurgii został poddany operacji usunięcia krwiaka mózgu. Do obrażeń doszło wskutek rzucania o ścianę i podłogę, dlatego ojciec Kubusia usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa i znęcania się nad dzieckiem, a matka chłopczyka - obydwoje w wieku 25 lat - odpowie za pomocnictwo do usiłowania zabójstwa i narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

- Z relacji matki wynika, że ojciec był bardzo agresywny wobec dziecka, chodzi m.in. o celowe zrzucanie dziecka z rąk na podłogę, było też rzucane o ścianę i uderzane głową o szczebelki łóżka. Są również elementy związane z celowym niepodawaniem jedzenia dziecku i zamykaniem go w ciemnym pokoju - mówi "Uwadze" Andrzej Stojak z Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

Czytaj też: Horror w Ostrowie! Naćpany 35-latek zasnął za kierownicą

Jak informuje "Uwaga", mały Kubuś miał być maltretowany przez ponad 2 lata poprzedzające jego śmierć. Zanim trafił z rodzicami na Mazowsze, mieszkali w Krakowie, gdzie chłopiec również przeżywał koszmar. Po jednej z libacji alkoholowych jego matka straciła przytomność, a na miejsce wezwano pogotowie i policję. Chłopczyk, decyzją sądu rodzinnego, trafił do placówki opiekuńczej w Limanowej. Mimo że MOPS w Krakowie wydał w tej sprawie negatywną opinię, Kubuś wrócił po jakimś czasie do rodziców.

- Dziecko było, jak to lekarz określił, w stanie dobrym. Jednak na jego ciele było widać zażółconą skórę, były też krosty. Okazało się, że chłopiec jest dzieckiem wycofanym, podczas odwiedzin rodziny wolał pozostać na rękach wychowawcy – mówi "Uwadze" Agnieszka Pers z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie.

Czytaj też: 29-latek zarąbał psa siekierą! Przerażająca zbrodnia pod Lipskiem

Jak informuje "Uwaga", cała rodzina przeniosła się następnie do Garbatki-Letniska pod Kozienicami, gdzie mieszkali krewni ojca Kubusia, w tym jego matka. Po tym jak Patryk W. coraz bardziej popadał w uzależnienie, Kinga Ł. wyprowadziła się od niego razem z 3,5-latkiem jesienią ub.r. i zamieszkała z innym mężczyzną. To on nakłonił ją, by zgłosiła, że ojciec chłopczyka się nad nim znęcał. Po tygodniu kobieta wycofała pozew i wróciła do 25-latka. Feralnego dnia to nie ona powiadomiła jednak służby ratownicze, bo zrobiła to babcia Kubusia. Po tym jak trafił on do placówki w Radomiu, wynika, że "nikt z rodziny nie interesował się losem dziecka".

- Nie wierzę, że matka oskarżonego nie wiedziała o maltretowaniu jej wnuka. Gdzie byli najbliżsi sąsiedzi? Nagle wszyscy ślepi, głusi i niewidomi. Gdzie byli dziadkowie? Gdzie był brat, gdzie była siostra Patryka W.? – pyta jedna z mieszkanek Garbatki-Letniska, którą cytuje "Uwaga".

Sonda
Czy zarzuty w tej sprawie powinny usłyszeć też inne osoby poza rodzicami Kubusia?
Tragiczny pożar w Starogardzie Gdańskim. Pogrzeb Adama, Laury i Emilii

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają